Muszę się Was poradzić, bo nie wiem co robię źle - nie jem prawie w ogóle słodyczy, zero gazowanych napoi, chipsów itp a mimo to ważę 69-70 kg przy 174 cm i nie mogę schudnąć. Mam 19 lat.
Nie ćwiczę siłowo, ale mam dwuletni staż biegowy (aktualnie biegam 2-3 w tygodniu po 7-12km tempem 5.30-6.00 minut/km). Do tego od miesiąca, 3 razy w tygodniu po 2h chodzę na sekcję wspinaczkową, bo chcę wejść na kolejny etap wtajemniczenia w swojej "górskiej karierze" :)
Z sylwetką mam problem od dawna, w lutym 2016 schudłam dzięki bieganiu z około 70 na 64 (i było super) i potem nagle zaczęłam tyć i w lipcu było już 72-73 kg mimo braku zmian w jedzeniu i biegania + jazdy na rowerze (około 500km miesięcznie).
TSH badane wiele razy, jest idealne. Zastanawiałam się czy nie mam problemu z gospodarką hormonalną układu płciowego, bo mam okres około co 18-19 dni, do tego są momenty że mam bardzo widoczny celluit, który tydzień później znacząco się zmniejsza.
Dodaję screena dzisiejszego jedzenia. Po 20 byłam na ściance dwie godziny. Średnio jem dziennie 1800-2000 kalorii, choć nie pilnuję tego bardzo. Po prostu na śniadanie owsianka/ jajka, obiad to kasza+warzywa+kurczak z piekarnika, kolacja to jaja/ jakieś kanapki/ serek wiejski. W szkole też wpada często sałatka/ serek i np banan.
Czy możecie mi pomóc, powiedzieć co mogę robić źle? Chciałabym schudnąć docelowo do około 60-62kg, przyda mi się niska waga w trakcie wspinaczki i biegania :)