Na węglach czułem się jak petarda, cz miałem wrażenie że mam w sobie ogrom mocy (3600-3900kcal dawałem) ale meeeczylo mnie strasznie to żarcie po 2 miesiącach, nie raz pod koniec szychty się dowiaduję że trzeba 4h dłużej zostać, to już zaburzalo mi plan dnia, dietę, nawet na wypady do laski nie mialem nie raz czasu a wszystko robiłem tak by jak najkrócej mi zajmowało i dieta sen trening był priorytetem w schemacie dnia. W kuchni 1h dziennie, treningi dojazdy, sen 8h praca 8(12)h-no wiecie jak jest. Nie umiałem pogodzić tego psychicznie że, na nic wiecznie czasu nima.
Nim konczylem pracę byłem po 3 posilkach, po pracy żarcie, 2h luzu i żarcie-sen.. No nawet na większe zakupy nie mogłem gdzieś dalej jechac bo dieta, do ekipy o 19 nie, bo o 21 posiłek a tu 8h trzeba potem spac no po prostu bardzo się przykładem, ale taka skrajności odbierała mi życie i to bez jakiś wdzięcznych efektów
Dlatego
Przeszedłem na ketoze, bardzo szybko się zaadoptowalem, od 3 dnia już siły wróciły (chyba moje zero, nei wiem dokładnie 3000kalorii 1.5g 20g we 275gT) i jestem na 13 dniu "adaptacji"
Nie mam aż takiego glukozowego p******niecia mocy (ale jest stabilniej)
Jasnosc umysłu chyba taka sama, bo miałem wyeliminowane wszystkie szkodzące mi produkty na high carb i nic nie ciazylo na koncentracji)
Myślałem na tym aby
A) zredukowac(nigdy tego nie robiłem)
B) spróbować masować o ile to możliwe na tym keto lub dorzucić gainera przed treningiem i 15g fruktozy 40g glukozy po, lub ogólnie Max 100g wegli na dzień
Pytacie czemu?
Mam dużą swobode jedzenia w keto, luz, zero nacisku na żarcie, zjem 2-3razy na dzień, mniejszy refluks chyba, mam czas na, wszystko z, nie muszę jeść mniej więcej o tej samej godzinie żeby zaraz przez to jak się zagapie z czasem wcinac 2 po silki na raz, no wiecie ocb..
Co wybrać? I ile tu bfu mogę mieć? (foto z brzuchem napięte) - przedramion, łydek, klaty prawie w ogóle nie mam:/ a co najlepsze - dużo, większe jak kiedyś wszystko jest.


