Paula- dziennik pociążowy vol. 2

Z racji tego że w lustrze widzę jakąś poprawę naszło mnie na pomiary. I jak pokazuje tabela dobre miałam odczucia. W tym pępku to aż się zastanawiałam czy dobrze mierzyłam ale chyba dobrze. ;p Do stanu sprzed ciąży drugiej już niewiele brakuje. To cel nr 1. Jak to się uda to będzie cel figura sprzed pierwszej ciąży. ;p ale co by się nie dołować są mniejsze cele. Jako że działa to w diecie nic nie zmieniam czyli nadal IF i jedzenie na oko do uczucia zadowolenia i sytości :)

Idzie w dół! Jakby dalej tak szło jak od października do listopada to latem pięknie będzie - pewnie już wiosną byłoby si.

Na nic się nie nastawiam bo widać jak to różnie idzie ale tak po cichu chciałabym wrócić do pracy już z formą :p

A te bonusy robisz po każdym treningu i po jednym obwodzie ? Zaplanowane czy zmieniają się w zależności na co masz akurat ochotę ?

Ładne spadki. Widać że mocniej ruszyło teraz.

Notuje czy był bonus czy nie. Staram się robić zawsze chyba że czasu bardzo mało. Na razie robię te same bonusy bo się jeszcze nie znudziły. Każdy ma inne założenia. Jeden robię 3 obwody, jeden max powtórzeń w 5 minut i jeden mam 1 obwód na czas. :)

Taka różnorodność jest fajna

Ten tydzień będzie bez siłowego. Takie pierdoły wypadały i doba za krótka. Generalnie wracam ze żłobka z dziećmi po 16 a o 19 szykujemy ich do łóżek. W ciągu dnia jestem sama z Grzesiem i tak

Poniedziałek:
Wizyta w bibliotece.
Wtorek:
Odwiedziła nas przyjaciółka z synkiem i najlepszym kolega Jerzyka
Środa:
wizyta u lekarza z Grzesiem

Niby np. sama wizyta zajmuje 20 minut ale dojście i zebranie się dzieckiem i już nie ma popołudnia...
Dzisiaj miała już być siłownia. Ale Grześ zasnął po powrocie ze żłobka w foteliku. Mówię poczekam aż się obudzi bo jadł cycka po 13. I jak na złość spanie miał takie że się późno zrobiło. Tzn. mogłam iść ale nie myślałam że tyle będzie spał ;p

Ale były treningi domowe:

Poniedziałek: cardio z ciężarem ciała
Wtorek: joga relaksacja na czczo
Dzisiaj: joga na czczo wzmacniająca stanie na głowie i po południu zamiast wyjścia na siłownię power joga.

Na jodze zaczynam fajnie czuc że ciało może coraz więcej. Cieszy mnie ogromnie progres choć wiem ile jeszcze jest do zdobienia. Ale udalo mi się w końcu podnieść do mostka a wcześniej nie miałam siły wyprostować rąk. I w staniu na głowie też progres bo na chwilę że zgiętymi nogami bez ściany się udało.

Z małymi dziećmi to często takie niespodzianki wychodzą - ciężko coś dokładnie zaplanować.

W weekend byliśmy u mojej mamy.
Nadal bez siłowego ale joga była dwa razy więc spoko. A w niedzielę zaliczyłam pierwsze morsowanie. Od rozgrzewki jeszcze mam zakwasy na łydkach :p jest plan żeby to powtórzyć lokalnie.

Założenia diety na wyjeździe bez problemu utrzymane i nie mogę powiedzieć że organizm się przyzwyczaił do tych godzin. O dziwo jak jestem w okresie postu to mnie nie rusza jedzenie jak np. robię dzieciom czy mężowi. I nawet palca nie oblize ;p więc przy okazji zwalczylam nawyk skubania przy gotowaniu. I już - 3 kg. Chciałam zrobić foty bo serio widać różnicę a na zdjęciach wcale :p