Po 3 miesiącach intensywnej pracy postanowiłem znów się pokazać. Poprawa wg mnie znaczna biorąc pod uwagę nikłą suplementację (deficyt finansowy...) i odpowiednio trzymaną dietę + oczywiście porządny trening 6 razy w tygodniu. Poprzednio popełniałem masę podstawowych błędów zwł. dietetycznych (zbyt długa, nieprzemyślana dieta typu kurczak 4 razy dziennie i niska ilość węgli, co zalicza się bardziej do diety redukcyjnej niż do "masówek") także cel mój był niesprecyzowany - ciągły dylemat: czy masa, czy rzeźba?... W sumie wyglądało to tak, że pół roku trzymałem dietę opierającą się głównie na płatkach owsianych,kurczakach,ryżu,tuńczyku,warzywach,twarogach i serkach wiejskich - czyli odrzucając 2 ostatnie produkty można by rzec że typowa dieta na rzeźbę (w pełnym przeświadczeniu że na niej zbuduję jako taką masę) i paradoksalnie do niej 6x w tyg. treningi
"na masę". Chyba nie muszę mówić, że efekty były mizerne, bo w ciągu tych 6 miesięcy przybrałem zaledwie 2kg mięśni. Cóż, człowiek uczy się na własnych błędach. Teraz cel mam już sprecyzowany, wszystko starannie zaplanowane, nic tylko patrzeć jak rośnie
W sumie typowa masówka rzutem na taśmę podjęta została w ferie - czyli 2 tygodnie w******lania co popadnie i zapijania gainerem. Efekt - 4kg do przodu w te właśnie 2 tyg bez wiekszego wzrostu bf (nie mam tendencji do zalewania się, chyba że po dłuższym czasie). Rzutem na taśmę, ponieważ od stycznia szykowałem się na debiuty w ostrowii... Trening i dieta na rzeźbę (którą wytrzymałem równo 6dni - wytrzymałbym więcej gdyby nie to że przez pól roku praktycznie w******lałem to samo... oprócz płatków z wodą

) zaczęłą sie tydz po feriach po skrócownym tygodniowym cyklu na jabłczanie. Potem doszło hmb które brałem 2 tyg. Z 80kg zjechałem na 77 w 2 tyg. Obecnie znów rozpocząłem masówkę. Po tym, jak zobaczyłem formę dresonatora i głodzia roz***ał mi się system. Fakt faktem mam dopiero 16lat, ale uznałem że nie chce się ośmieszać. Wiem, że panowie co prawda w wyższej kategorii, ale uświadomiłem sobie jedno - z całym szacunkiem dla wszystkich ciężko pracujących kulturystów - "nie wbijasz - nie startujesz".Ja (jak narazie) stanowczo powiedziałem sobie "nie", tym bardziej ze dopiero zaczynam i jeśli w bardziej lub mniej dalekiej przyszłości zacznę myslec powaznie o tym - niestety - niewdzięcznym sporcie, może wtedy sięgnę do ostateczności. Na razie mi się nie śpieszy. Krótko mówiąc - osrałem sie i nigdzie nie jadę.
Ależ się ****a rozpisałem... Do rzeczy...
Proszę nie pisać póki nie skończę wklejać. Aktualne dane w profilu. Proszę o konstruktywną ocenę.