Wpada się wtedy łatwo w błędne koło. Człowiek unikając tego stanu zanim zacznie odblok, już planuje następny cykl. Odlicza dni, godziny, minuty do momentu aż znowu przybije i znowu będzie pięknie. Niektórzy nie mogąc/chcąc przeżywać tego wszystkiego, przechodzą na coś co w praktyce staje się hormonalną terapią zastępczą, lub ciągną niekończący się cykl rozrzedzany jedynie mostkami.
Chciałem jednak zapytać (będąc w sytuacji w której właśnie cykl zakończyłem) w formie luźnych wypowiedzi czy też dyskusji, jak sobie z tym wszystkim radzić w kwestii psychiki/motywacji. Jakie są sposoby na walkę z depresją (nie farmakologiczne), jak znaleźć w sobie pokłady energii do ćwiczeń, gdy wiemy że na odbloku wręcz nie możemy ćwiczyć tak ostro jak wcześniej, że treningi nic nam nie dadzą i że i tak spadnie a nie urośnie. Jak przetrwać te tygodnie/miesiące przerwy między cyklami w dobrym stanie ducha, minimalizując negatywne efekty całego procesu.
Wyczytałem jakiś czas temu na forum opinie, że "na cyklu robimy rekordy będąc ON, poza cyklem robimy inne rekordy będąc OFF", ale to też nie jest złota rada, bo idąc na chama na rekordy w okresie zaraz po cyklu, to łatwiej o przetrenowanie i ciężką kontuzje niż nowe pokłady motywacji i radości.
Dajcie znać co o tym wszystkim sądzicie

pzdr