24-26 grudnia 2013
Łooo jestem po świętach.
Z grzeszków pozwolilam sobie na makówki i piernika, ale generalnie było bardziej tłusto (śledzie, ach śledzie) niż słodko.
Ze strony układu pokarmowego żadnych wzdęć, zgag i innych problemów, bo też nie przejadałam się.
Czuję jedynie wszechobecny nadmiar soli we wszystkich potrawach: piję, piję i piję, ale nie sikam.
Teraz sącze skrzyp, może pomoże.
Samopoczucie przez całe święta mocno nijakie. Jakis PMS mnie złapał czy co, bo płaczliwa jestem strasznie, co mnie drażni i śmieszy jednocześnie, takie kombo emocjonalne.
Tylko wczoraj zrobiłam sobie wolne, mam nadzieję, że uda mi się odbić jutro, potrzebuję ruchu.
Wigilijny, ekspresowy trening:
PLECY, ŁYDKA
podciaganie z gumą
1 bez gumy+1 bez gumy+3+2+2+1/ 3+2+2+2+1 / 3+2+2+2+1
wiosłowanie sztangielką
10x15kg/ 8x15kg / 7x15kg
przenoszenie sztangielki
14x10kg/ 10x10kg
wspiecia na palce
max x10kg
To był trening w trybie ekspresowym bo musiałam wychodzić. I tak w podciąganiu te ostatnie, pojedyncze powtórzenia robiłam nachwytem, jest zdecydowanie ciężej.
We wspięciach nie miałam czasu już bawić się w zmiane talerzy, więc tylko takie cuś.
Dzisiaj:
Klatka, Biceps
plaska
10x26kg/ 8x28kg/ 6x28kg
skos
10x22kg/ 8x24kg/ 9x24kg
rozpietki
10x6kg/7kg
uginanie sztangielek
10x6kg/ 6kg/ 6x7kg
sztangielki ze skretem
8x6kg/7x6kg
Generalnie oki, doki, świątecznie jedzenie dało siłę.
Uff czuję się jak balon z wodą, niech skrzyp zadziała i jutro już musi byc lżej.