Podsumowanie 3000 wpisów i dziennika.
Jak to się zaczęło
Prawie równo rok temu założyłem ten dziennik. Taki kaprys historii i liczb
3000 odpowiedzi i ponad 55 tys. odwiedzin. Obyło się bez większych awantur
Remanent
Cele
1. Utrzymać efekt pracy
Jako osoba z przeszłością (otyłość kliniczna - 182 kg żywej wagi) mam w gruzach gospodarkę hormonalną. Mój organizm odkłada tkankę tłuszczową na sam widok ryżu, mąki, cukru. Obawiam się, że dotyczy to większości “sportowców z odzysku”. Walka nie kończy się w dniu osiągnięcia wypoconej wagi. Ona tam się zaczyna. Tę prawdę jednak polecam do weryfikacji we własnym zakresie.
Najbardziej cieszy mnie niezaspokojony apetyt na treningi.
Ogółem w od marca 2013 spędziłem na najważniejszych aktywnościach (siłownie, trening z odważnikami i bieganie) 340 godzin.
Przebiegłem też raczej sporo i - co zobaczyłem dopiero na wykresie - tendencja rośnie. Przepadłem?
Cel nr 2. Rzucić palenie
Okazało się prostsze niż myślałem. Wystarczyło przestać palić. Dlaczego nie wpadłem na to
wcześniej?
3. Maraton
Największe z wyzwań. Otwarcie to przyznam: niezbyt fortunny wybór. Wolałbym coś innego. Okazuje się, że cykl przygotowań to morderczo nudne biegi odbierające radość z biegania jako takiego i - chyba - dewastujące organizm. Zdecydowanie wolałbym zabawę w bieganie (Fartlek, interwały, długie marszo-biegi turystyczne) niż takie gmeranie nogami w ziemi. Jednak jak się powiedziało “Marat” to trzeba dokończyć i powiedzień “on”. Niezależnie od przygotowań i tak biegałem coraz więcej.
4. 100 pompek - spróbuję to będę wiedział. W razie czegoś: patrz pkt. 5
5. 10 podciągnięć - leżę na całej linii. Królują wymówki zamiast zaangażowania w trening. Raz w miesiącu podejmuję jakąś aktywność. Dałem ciała po całości. Do urodzin nie zdążę. Cel niezrealizowany nie przestaje istnieć. Po prostu przesuwam go w czasie, ale tym razem według jakiegoś planu.
Jedzenie
Jedzenie to jedzenie i nic więcej. Nie musi być smaczne. Nie musi być wyszukane. Ma dawać siłę do treningów i radość do życia.
Od grudnia jem LCHF. W listopadzie podjąłem próbę drastyczej redukcji masy ciała
dietą tłuszczową. Było bardzo efektownie, bardzo efektywnie, a potem bardzo niebezpiecznie (z lekką zapaścią włącznie)
Pod wpływem książki Garego Taubesa: “Dlaczego tyjemy i jak sobie z tym poradzić?” wróciłem jednak do LCHF. Wspomniana książka to kontynuacja - a raczej adaptacja do możliwości przeciętnego czytelnika niezainteresowanego tekstami stricte medycznymi - kontrowersyjnej publikacji “Good Calories, Bad Calories: Fats, Carbs, and the Controversial Science of Diet and Health”. W połączeniu z doświadczeniami z programu Konrada Gacy, gdzie moją pierwszą dietą była właśnie tłuszczówka, uznałem, że wyrzekam się “dobrodziejstw” płynących z odżywiania się cukrami. A że - jak napisałem - smak potraw stanowi tylko nieistotny dodatek, tedy bez większego trudu węglowodany powędrowały na śmietnik historii. To dobre posunięcie. Szkoda, że tak długo na to czekałem.
W planach mam powroty na dietę “zbilansowaną”. 2-3 dni w miesiącu (?) Kończąc terapię u Konrada dostałem zalecenie: cztery ostatnie dni miesiąca na tłuszczach. Teraz noszę się z zamiarem odwrócenia sytuacji: 2-3 dni w miesiącu na węglach.
Mam problem natury emocjonalnej z żarciem. Tak mocno władowałem się w pilnowanie miski, że obecnie nie potrafię się przełamać nawet z okazji Dnia Czitu. Po prostu nie mogę i już. Niektórzy mogą zazdrości. Ja wiem, że traktowanie czynności tak zwyczajnej jak jedzenie, z takim zaangażowaniem, to coś niezupełnie dobrego. Wyrzekłem się na dobre mechanizmu “jedzenie = przyjemność”, ale trochę mnie poniosło w stronę schematu: “dobre jedzenie = słabość”. Każde przegięcie jest złe. Trzeba poszukać równowagi. Chociaż i tak uważam, że jej bardzo smacznie (tłuszcz i mięso to idelane połączenie dla smaków wszelakich)
Oczywiście wroga swego znam, a mój fanatyzm lubi ujawniać się w dziennikach osób trzecich. Czasem zapominam, że nie każdy toczy walkę na śmierć i życie

Niektórzy po prostu chcą pozbyć się nadmiaru tkanki tłuszczowej bez wypowiadania świętej wojny własnym nawykom żywieniowym, poczuciu zadowolenia z życia itp. Wolę jednak być dla swoich słabości jak Wiśniowiecki dla zbuntowanej czerni: okrutny i groźny.
Nie znaczy to, iż zamierzam się pastwić nad sobą. Doszedłem do momentu, w którym pogodziłem się z Grubasem w sobie. To znaczy staramy się nie włazić sobie w drogę. Ja określam cele, on mówi ile to będzie kosztowało. W poprzednim systemie kradł i kitrał po kątach, bo go do tego zmuszałem i przymykałem oko na jego nieprawości. Teraz zaczynamy tworzyć zgrany tandem

Czujności się nie wyrzekam, ale w karcerze u Grubego urządziłem izbę pamięci “czasów pogardy”
Trening
“Sukces zostawia ślady”
Cały czas ćwiczyłem z odważnikami kulowymi, zwanymi przez braci z zachodu kettlebells, a przez braci ze wschodu gyriami.
Nie zawiodłem się na nich. Dostałem wszystko co chciałem, ale mniej niż mógłbym dostać gdybym zrezygnował z pychy na samym początku i wykazał się większą mądrością.
Przełomem było podjęcie i wykonanie wyzwania “10000 swingów”. Jednostajność tego treningu i szlifowanie - praktycznie do perfekcji - pojedynczego ćwiczenia pokazało mi ile daje pokorne słuchanie mądrzejszych od siebie (najpierw trzeba przyjąć do wiadomości, że oni istnieją) i skupienie się na poprawnym realizowaniu ich założeń.
Niemniej jednak i tu dałem ciała. Poszedłem za głosem pychy i za wszelką cenę dążyłem do ukończenia programu z odważnikiem 32 kg. Teraz widzę swój błąd. Dopiero teraz, gdy powoli kończę drugą edycję 10000 swingów. Ten sam ciężar, to samo ćwiczenie, taka sama objętość… Efekt? Mam nadzieję pokazać owoce czynów za miesiąc. W zasadzie zastanawiam się nad podjęciem trzeciej edycji 10000 swingów. Tym razem od początku do końca z 32,5 kg.
Cytat:
Dan John wyraźnie powiedział: "Sukces zostawia ślady". Każdy cel jaki masz został już osiągnięty na świecie, to jest pewne na 101%. Więc może po prostu skorzystaj z rad ludzi którzy coś osiągnęli.
[...]
Póki nie jesteś zaawansowanym trenerem nie próbuj zmieniać czegoś co działa, a jeśli chcesz to robić, to potem nie lamentuj że jesteś słaby i nie masz rezultatów takich jakie chciałbyś mieć.
[...]
Karen Smith, mistrzyni instruktorska StrongFirst i była zawodowa gimnastyczka, powiedziała wyraźnie jaki jest klucz do sukcesu w treningu siłowym: "Znajdź program odpowiadający Twoim celom i wykonaj go do końca" To jedna z najpotężniejszych rzeczy jakie kiedykolwiek miałeś okazję usłyszeć.
Wczytałem się ponownie w książki Caculina i posłuchałem opinii ludzi ćwiczących z odważnikami. Nie dawaj sobie wycisku - ćwicz. Nie należy skupiać się na kałużach potu i obolałości. To nie są wyznaczniki dobrego treningu. Droga do celu to ciągłe rozwijanie się. Ciężar, ilość wykonanej pracy, czas, tempo, tętno - to tylko wielkości opisujące to co robię na treningach. Zazwyczaj mają niewielką wartość, jeżeli nie potrafię powiedzieć co się za nimi kryje.
Kettlebells mają renomę narzędzia budującego żelazne plecy i stalowe nogi. Nie narzekam. Potrafię przebiec 20 i więcej km bez dolegliwości stawowych ani mięśniowych. Wykonywanie dużej ilości podrzutów nauczyło mnie odruchu trudnej sztuki amortyzacji mięśniowej - wykorzystuję to niemal na każdym bieganiu. Swing poprawił w sposób zdecydowany stabilność i umiejętność zakotwiczenia ciężaru.
Przez rok działalności z odważnikami poprawiłem wytrzymałość. Tętno spoczynkowe oscyluje wokół wartości 49-50 BPM. Skorygowanie planów siłowych przyniosło również poprawę w ćwiczeniach statycznych takich jak wyciskanie odważnika.
Plany.
O planach będzie więcej w nowym dzienniku. Odważniki, sztanga, bieganie. Tam również umieszczę nowy manifest MaGora, który będzie podwaliną planów na kolejne 3000 stron.
Serdecznie dziękuję wszystkim, którzy tu pisywali. Dobrze było. O wszystkim można było popisać i poczytać. Różne osobowości - różne postawy - różne systemy wartości. Tak jak w życiu, albo i lepiej. Chętnie bym Was tu z nicka powywoływał, ale i tak już ślęczę nad tymi wypocinami od dwóch godzin. A przecież trzeba zrobić treningi dzisiejsze
Ciekawostki
Słowo Hitler padło po raz pierwszy na 227 stronie

(podobno musiało)
Wszystkich zainteresowanych zapraszam do nowego dziennika
Kettlebells_i_bieganie__MaGor_vol._II
Tutaj link
Tam to się będzie działo
