@ruski czołgu-Kiedyś biegania, mimo dobrej kondycji, nie czułem zupełnie i nie lubiłem. A jeśli już biegałem to z muzyką na uszach. Teraz, aż sam jestem zdziwiony jak przyjemnie po całym dniu przy komputerze, radio, skypie i komputerze jest wyjść "pobiegać". Jeśli kolana pozwolą to będę chciał to robić, pewnie nie jakieś długie dystanse ale właśnie 30-40 minut z 3 razy w tygodniu.
Wszystko zależy od nastawienia i jak potraktujesz bieganie. Jeśli jako uzupełnienie treningu na siłowni to najlepsze jest podejście regeneracyjno -przyjemnościowe. Czyli wychodzisz w teren najlepiej zadrzewiony,zielony i ładny dla oka włączasz krokomierz i tak z 10.000 kroków marszobiegiem a czy będzie więcej marszu czy biegu to w zależności od samopoczucia.Po jakiś czasie marszobieg zamieni się w bieg. Po 5000 krokach krótka przerwa na pompki,podskoki,pajacyki itp zabawy i z powrotem drugie 5000 kroków lekkie rozciąganie i do domu.Jak poczujesz że jest przyjemnie to będziesz ciągnął do tego typu aktywności. Najgorsze jak widzę że facet ani nie jest wybiegany do tego ciężki i biegnie na siłę ulicą po 5-10 km. Co z tego że po jakimś czasie kondycja wzrośnie i będzie biegał maratony a i tak w psychice zostanie że to nie przyjemne . To wersja dla masochistów którzy lubią lać swoje dupy i przekraczać jakieś wydumane granice.Granice swoich możliwości przekracza się gdy walczysz o przetrwanie- wojna,samotna wędrówka w górach,ekstremalny alpinizm ,walka z żywiołem ,
ciężka praca fizyczna pod przymusem,głód,chłód. A wtedy wychodzi kto jest kim.