Zanim przejdę do rzeczy i mnie zjedziecie z własnego doświadczenia muszę coś podkreślić. Ćwiczę już ponad 5 lat. Nabieranie masy idzie mi strasznie ciężko, pomimo dopiętych diet, dobrej suplementacji i przemyślanych planów treningowych mam beznadziejną genetykę. Każdy kg jest u mnie na wagę złota. Ciężko mnie zalać fatem, ale jest to jednak możliwe. Rok temu przygotowywałem się do testów sprawnościowych więc do treningów dołożyłem aeroby, po około 3 miesiącach nawet widac było u mnie kaloryfer jednak kosztem utraty tkanki mięśniowej w obrębie całego ciała w koszmarnym stopniu.
W skrócie: gdy już zabieram się za redukcję lecę jak łep na szyję. Przykładowo zrobienie 5 kg zajmuje mi dajmy na to 10 ciężkich miesięcy zaś zrzucenie tych 5 kg niecałe 2 miesiące, nie zmieniając bardzo diety, po prostu dokładając bieg czy rower.
Jestem obecnie po całkiem udanym cyklu na masę. Jednakże trochę fatu przybyło, co widać na brzuchu.
Jestem roztrenowany bo ćwiczyłem nieprzerwanie pół roku, więc robie 2 tyg przerwę.
Wyszło słoneczko, chciałbym trochę zrzucić sadła, którtego i tka nie mam za dużo.
Chciałbym to zrobić an tyle dorbze aby uniknać kolosalnych spadków dlatego moje pytanie:
Czy dalej mając dodatni bilans kaloryczny w diecie/ ćwicząc treningiem strikte uwarunkowanym na progress masy/ obcinając delikatnie węgle/ dokłądając lekkie aeroby po treningu (20-25 min) jestem w stanie spalić tłuszcz nie tracąc aż tyle mięśni?
Czy dodanie jakiegoś fat burnera ma sens? Czy fat burner działa nawet jak ma się dodatni bilans kaloryczny, dalej ćwiczy się 'na masę'? Oczywiście suplementówał bym się również jakimś antykatabolikiem w postaci BCAA.
Czy jest jakaś szansa na spalenie fatu bez większej utraty mięśni? Ważę 95 kg, białka w diecie ok 200g dziennie. Dodać więcej kosztem węgli i tłuszczy?
Zmieniony przez - Koney w dniu 2013-04-19 15:15:25