Kilka lat temu uczęszczałem na zajęcia w karate Kyokushin 3 razy w tygodniu. Trenowałem przez 1,5 roku i musiałem przestać z powodu choroby oczu. Jednak już jest wszystko w porządku i na nowy rok wracam do tego sportu. Mam jednak pewien problem bardziej chyba psychiczny niż fizyczny (chociaż fizyczne problemy też mam m.in. nadwaga).
Otóż na zajęciach byłem jednym z najlepszych w grupie. Po kilkunastu treningach byłem tak rozciągnięty, że robiłem szpagat, mimo że nigdy wcześniej się nie rozciągałem. Z techniką nie miałem żadnych problemów. Bardzo szybko się uczę. Wystarczyło mi zobaczyć Sensei'a gdy pokazuje jak uderzyć, zablokować itp i wychodziło mi to bez problemu. Bez problemu opanowywałem kolejne kata. Z techniką nie miałem żadnego problemu. Bardzo się zdziwiłem swoich rezultatów, ponieważ miałem i mam nadal dużą nadwagę (aktualnie 181cm wzrostu, waga 92kg). I tak ciągnęło się przez większość treningów. I wtedy na jednym z treningów Sensei powiedział, że czas na kumite. Biłem się pierwszy z kolesiem rok starszym. Założyli nam ochraniacze, Sensei krzyknął "Hajime" czy jak się to pisze a mnie sparaliżowało ;D Kolega zaczął atakować, a ja nie wiedziałem co robić. Nie wiedziałem jak się zachować. Jak on atakował to po prostu blokowałem, ale co dalej? Nie miałem pojęcia jak wyprowadzić atak.
Nie zdążyliśmy z Senseiem nic na to poradzić, bo zrezygnowałem z karate z powodu wcześniej wspomnianej choroby.
W życiu prywatnym nie mam wrogów i nigdy nie biłem się z nikim na poważnie. Jak ktoś się do mnie rzucał olewałem go. Jednak ostatnio taki koleś w szkole mnie wyzywał, a ja mu coś odpowiedziałem. Wkurzył się i walnął mnie w ramię. Jest niższy o pół głowy, lżejszy o jakieś 30kg, jestem pewien że bym z nim wygrał (nie mam na myśli bicia go tylko raczej wykręcenie mu tej ręki, którą mnie uderzył, albo walnięcia w brzuch i to niezbyt silnego bo i tak nie mógłby złapać oddechu po najlżejszym uderzeniu ;D) jednak nie. A dlaczego? Bo po czymś takim pewnie doszłoby między nami do bójki na poważnie, a tego chcę uniknąć, bo... No właśnie. Mogę komuś wykręcić rękę, blokować jego ciosy, ale sam nie uderzę, bo boję się po prostu uderzyć. Nie chodzi tu o jakąś głupią uwagę za zachowanie tylko o to, że zrobię komuś krzywdę. Mogę walić w worek z całej siły, ale... przytoczę ostatnią sytuację w szatni. Zaczepił mnie koleś, odpyskowałem mu, a on po kilku minutach złapał mnie za szyję jedną ręką, a drugą walnął w plecy. Miałem wolną prawą rękę i walnąłem z całej siły w jego udo. On jest słaby i normalnie po takim uderzeniu zwijałby się z bólu, bo nie mógłby ustać na nodze, w którą dostał, ale tak się nie stało. A dlaczego? Bo mimo, że starałem się uderzyć z całej siły nie potrafiłem. Przed uderzeniem ręka mi zwolniła, a podczas uderzenie zgiął mi się nadgarstek :/ On stał za mną więc wtedy po prostu się schyliłem i złapałem go za nogę ciągnąc ją do siebie przez co stracił równowagę, upadł i się trochę zdziwił. Nie próbował mnie już uderzyć.
No i co ja mam zrobić? Na nowy rok chcę wrócić na karate, trafię od razu do starszej grupy, a tam co 3 trening to kumite, a ja boję się bić, nawet gdy jestem pewien, że wygram :/ Ćwiczyć więcej na worku i po paru kumite problem zniknie? Ktoś też tak miał?