Gadnalf:
Technika. To zwykle cwiczenie
Technika-TAK. Nikt na ulicy nie będzie siadał w seiza i próbował się z kimś przepychać-ale kokyu-ho, indianskie zapasy czy inne przepychane cwiczenia(nawet bez technik jako takich-a z technikami jeszcze lepiej) to klucz do równowagi. Nie wszechświata(
) ale naszej własnej-i cudzej również. Próbowałem wielokrotnie różnych ćwiczeń z różnymi osobami(raz mnie zaszczyt kopnął na stażu-ćwiczyłem z 5 danem
raz też z 5 danem który gościł u nas w sekcji) i ci ludzie gdy próbujesz ich przepchnąć na siłę-ustępują w ciągu niecałej sekundy(i leżysz) a gdy próbujesz ich przeciągnąć-również w sekundę dodają swoją siłe do Twojej (i znow lezysz).
U nich to odruch-a sam Kopt gdzies wyżej pisal, ze najwazniejsza rzecza w walce są wlasnie prawidlowe odruchy. Co jest nieprawidlowego w odruchu , ze jak ktos chce Cie popchnac-ustapisz mu tak, ze sie wychrzani? Skoro ja sie wywale na treningu-a wiem czego sie spodziewac po kims w hakamie-myslisz, ze ktos na ulicy bedzie mial na tyle refleksu by sie przy tym nie przewrocic? Zas szarpanina jest dość częstym pierwszym etapem ulicznej bójki.
Kopt:
Co do piwa:
Znajomość pewnych detali funkcjonowania ludzkiego ciała (...) nie ma jednak za wiele wspólnego z realną walką.
W walce musisz szybko, wręcz instynktownie reagować a nie dziubdziać się z jakimiś wywijasami.
O odruchach pisałem wyżej. Znajomość ruchu przekłada się (po tysiącach powtórzeń danej techniki) na odruchy. I to nie są "taneczne" odruchy-jak pisał Gandalf-zostały mu odruchy do dwóch dźwigni-wykonywane własnie w najprostszy sposob. W przypadku doswiadczonych aikidokow-jest podobnie, tyle, ze maja wieksza wprawe. Taki gosc jednym pchięciem(niezbyt silnym) potrafi człowieka wywalić. To za mało na turniej-ale na turnieju nie wygrasz odpychając kogoś. A na ulicy-odepchniesz i w nogi.
Budda, Jezus, Zaratustra i Mahomet
Hmm...przekonałby mnie może Ueshiba, gdyby mi się objawił i powiedział: "daj sobie spokoj z aikido"
Tamci inni mają chyba za dużo na głowie, po co zajmować ich takimi ******łami?
Skoro sądzisz, że dyskusja stanie się ciekawsza:
PRZEJDŹMY JEDNAK DO SKUTECZNOŚCI SZTUK WALKI OGÓLNIE.
I tu się okazuje, że kryterium skuteczności pada, bo żadna SW nie nadaje się do samoobrony przed bandą dresów z pałkami.
O tym, że skuteczność sztuk walki -w tym aikido-ma swoje ograniczenia pisałem już kiedyś. Jesli na ulicy bede mial czas przed walką-zużytkuję go intensywnie na wyciągnięcie z kieszeni teleskopa
Coś takiego da mi w przeliczeniu większe szanse niż pare lat najtwardszego stylu(a warto pamiętać, że na aikido trenujesz techniki bokenem-więc jest to jakis wstep do machania pałką
)
Gdybym jednak zaczął pisac, ze nawet zawody "bez zasad" do walki ulicznej mają się nijak(bo takie jest moje osobiste zdanie od zawsze)-przyczepiłaby się grupa o argumentach-"to najbliższe ulicy". Owszem, najbliższe, jednak:
UFC jest tak bliskie ulicy jak aikido jest bliskie bjj.
Tu i tu są dźwignie i rzuty(nikt nie zaprzeczy)-ale to chyba jedyne co jest wspólne.
Na UFC:
-mozesz w kazdej chwili poddać walkę i isc do domu-i to już jest główny czynnik dyskwalifikujący porównanie UFC do ulicy.
-
walczysz z dobrym fighterem-ale JEDNYM a nie wieloma. 3 silnych dresów dobrego speca od MMA też może rozsmarować po ziemi.
-
nie walczysz o życie ani nawet o zdrowie-zdarzają się wypadki, ale przecież rzadko kto wychodzi ze złamanym kręgosłupem-najprędzej pozbędzie się paru zębów.
-
nie masz na sobie niewygodnego ubrania i asfaltu pod nogami, na który pada się gorzej niz na mate
-nie niesiesz plecaka, aktówki, torby z zakupami, nie rozmawiasz przez telefon komórkowy-słowem:
JESTEŚ GOTOWY I SKUPIONY A NIE ZASKOCZONY FAKTEM, ŻE WALCZYSZ. A na ulicy jak jest-kazdy wie.
-
nie musisz bronic kogoś z kim jestes martwiąc sie, ze jak zajmiesz sie jednym napastnikiem-ktorys inny skrzywdzi np Twoja dziewczyne
-nie jestes zaskoczony walką-wchodzisz na ring wiedząc, że możesz oberwać-
przygotowujesz sie do niej miesiącami-a nie przez półtorej sekundy od "co sie tak k... patrzysz?" do łomotu
Tak wiec cos co sprawdza sie w UFC i jest dzieki temu głoszone jako "uliczne" wywołuje u mnie napady maniakalnego śmiechu-ale fanatyków MMA raczej mój śmiech nie przekona. Rozsądny adept MMA wie na czym stoi-ale nakarmcie niezbyt rozsądnego tym, jakież to UFC jest bliskie ulicy-i zachowa się nawet głupiej niż aikidoka karmiony opowieściami o Ueshibie.
Wolałbym walczyć z dowolnym z Was na ringu niż z kilkoma nic nie trenującymi, ale silnymi przeciwnikami w ciemnej uliczce. Gorzej-walcząc z dowolnym z Was na ringu miałbym 100 razy większe szanse -może nie wygraną ale przeżycia-niz z kims kto wyciągnie nóż.
Poza tym-gdybym przyszedł do Was na trening-i kogoś z Was wyzwał-wyzwanie zostałoby podjęte-i dostałbym łomot w ciągu paru sekund. Atakując go jednak na ulicy, od tyłu i z zaskoczenia(jak dresy) miałbym wielokrotnie większe szanse. Gdybyś coś niósł, miał zajęte rece i myslal o tym co dzis na kolacje-i nagle dostał teleskopem w głowe-co by dały całe lata MT czy BJJ(czy aikido, czy czegokolwiek)? G... by dały. Tu liczyłby się fakt, że dostałeś w głowę czyms ciezkim od człowieka o sporej sile.
Zmieniony przez - Cavior w dniu 2006-01-10 14:06:50