Kilka słów wstępu. Prawie dwa lata temu zaliczyłem kilkumiesięczną przygodę z aikido i wspominam to jak najbardziej pozytywnie. Planuję do tego wrócić i przygotowując sie mentalnie przeczytałem kilka postów na tym forum. Po przebrnięciu przez nie kilka kwestii zaczęło mnie poważnie trapić.
Nigdy nie ćwiczyłem aikido z myślą że wykorzystam je na ulicy. Dawało mi jednak pewne poczucie pewności i często zastanawiałem się jak wyglądałoby wykorzystanie tych technik w prawdziwej sytuacji. Chcieć wykorzystać czy nie to jedno, ale świadomość całkowitej nieprzydatności to coś całkiem innego.
Właśnie to, jak sądzę, wyjaśnia dlaczego aikidocy tak bronią użyteczności swojego stylu: żeby go ćwiczyć serio trzeba go traktować serio.
Kwestia ataków
Zacznę od demonstracji jaką widziałem na necie w której jedna, mała część pokazywała to co najbardziej mnie obecnie interesuje: proste uderzenie na twarz, a właściwie cały combos (prawy, lewy, prawy). W odpowiedzi na pierwszy cios aikidoka zrobił coś czego nie trenowałem na zajęciach - uchylił się zwodem bokserskim, zszedł z linii ciosu ruchem tułowia. Zrobił dwa takie uniki i za trzecim razem przechwycił i powalił przeciwnika.
Co jest ciekawe: nie starał się "zejść" z linii ciosu całym ciałem tak jak uczą, a powalenie było najprostsze z możliwych i nie wyglądało jak aikido jakie znam z treningów. Czy więc da się przechwycić boksera który trzyma swój środek ciężkości pod kontrolą?
Druga myśl jaka przyszła mi do głowy po lekturze postów dotyczących przydatności na ulicy.
1. Nie sądzicie, że walka w parterze też się na nią nie nadaje? Czy może asfalt lub chodnik nie jest takim problemem jak mi się wydaje?
2. Czy aikido nie jest przydatne w sytuacji gdy walka zaczyna się np. odpychaniem, złapaniem za szyję czy kurtkę? Wydaje mi się, że za nim dojdzie do rękoczynów dosyć często jest taka właśnie gra wstępna podczas której możliwe jest założenie dźwigni na łokieć czy nadgarstek.
Ostatnia kwestia.
Czy są jakieś alternatywy dla aikido? Nie ukrywam, że bardzo lubię tę sztukę walki ale jej mała użyteczność może mnie zniechęcać na treningach. Widziałem filmiki demonstrujące Chin Na, system kung fu (?) oparty na dźwigniach. Nie widziałem tam ataków dłonią z góry były za to zwykłe ciosy (choć z krokiem do przodu, ale lepsze to niż nic). Słyszał ktoś z Was może o tym? Ciekawe czy jest gdzieś w Warszawie, albo chociaż w Polsce.
Ok, to byłoby na tyle tego pisania.
Cieszę się, że mogłem rzucić na dzień dobry takiego opasłego posta i mam nadzieję, że parę osób doczyta do końca.
Pozdrawiam!