Od 1 stycznia jestem na CKD. Chociaż nie, jestem na ketozie stałej. Tzn. nie robiłem przez ten czas większych ładowań węglowodanów bo nie trenowałem. Nie trenuję zresztą prawie rok. Leczyłem masakryczne ciśnienie i póki co jest dobre (popijałem herbatki ciśnienie norma, żarłem głóg i inne pierdy na wzmocnienie serca) i wątroba doszła do pełnej sprawności. Tarczyca nie pracuje tak jak trzeba i dostaję małe dawki Erythrox przepisane przez endokrynologa. I efekt tego taki, że straciłem 22 kg od początku roku:D Ale nadal ważę 90 bo w pewnym momencie waga szalała i doszedłem do ponad 110 kg mimo iż nie piłem i nie jadłem śmieci. Taka oto moja natura.
Od poniedziałku wracam jednak do treningów na siłowni i wprowadzam pełną CKD z ładowaniami, choć nie wiem czy co tydzień czy co 2 tygodnie. Zobaczymy jak będzie wyglądało cięcie. Wiele osób było bardzo zadowolonych ze stosowania środków typu Glycobol podczas ładowań. Ja się zastanawiam czy wystarczy samo ALA. Ostatnio z kasą krucho a nie chcę wydawać nie wiadomo ile. To nie te czasy, że kupowałem wszystko jak leciało Wiele osób twierdzi, że samo ALA sprawdzi się dobrze i ono robi główną robotę? Czy może w ogóle odpuścić?
A cyklik będzie kiepski lajtowy. Beta Alanina, mono i tyle. Pod koniec jakiś spalacz. Mam w szafce Hyperlean. Co prawda jest z T2 ale endokrynolog mówił, że gryźć się nie powinno. On nie wierzy, że tam T2 jest i twierdzi, że w takiej formie to raczej kiepsko działa.