jeszcze przed wyjazdem do Krakowa zaczęło się całkiem niewinnie
Potem wspomniana ustawka, o pizzy tez już pisałem
Zawody UMP , ktore nie zaliczają się do najdłuższych w kalendarzu były jednak bardzo męczące z racji strasznej duchoty na sali, praktycznie już po weryfikacjach prawie usypiałem , taki zmulony byłem. RedBull + kaps spalacza postawił trochę na nogi ale i tak nie było idealnie. Na szczęście zawody skończyly się lekko po 16 ,a obok miejsca ich rozgrywania był bardzo fajny grill-bar.
Więc wbiliśmy na jedzenie, bo prócz śniadania w hotelu i porcji
odżywki na zawodach nie mieliśmy tym razem żadnej wyjazdowej - michy, postanowiliśmy się z tym nie pieprzyć tym razem
Od razu wchodząc do grilla, wiedziałem ,że mam ochotę i na kurczaka (filet) i karkówkę, więc zamówiłem 2x kurę z frytkami a osobno samą karkówkę, sugerując się tym ,że byliśmy głodni no i widziałem położone na grillu kawałki mięsa ,które do mega dużych się nie zaliczały.
Zresztą cena też nie wskazywała na to co się potem okazało
(12-13zl / porcja)
Porcja karkówki - może nie widać dokładnie bo leży kawałek na kawałku ale na około było to jakieś 300g mięsa minimum , zjedliśmy to na pół i już w sumie czułem się najedzony
a tu po chwili wjechał na salony filet z kuraka + frytasy
Nie raz na talerzu w swoich fotkach miałem 200g mięsa na porcje , wagi w oczach nie mam ale +/- jestem w stanie to ocenić no i tutaj znowu to samo stawiam na minimum 300g kuraka (na porcję)
byłem w szoku, nie zmiesciłem już tego po karówie więc troche zjadłem ,a resztę dojadłem w trasie
MEGA POLECAM ten bar osobom z Krakowa ,bo naprawdę warto. Zaraz przy hali gdzie były rozgrywane zawody na Jana Pawła II 232 ,przy parkingu samochodowym.
Po powrocie z Krakowa dostaje telefon od kuzyna ,ze jest finał LM (co mnie akurat zbytnio nie jara
) i robi on grilla, no wiec szybko na rower i kolejny grill
było trochę znajomych , także trochę alkoholu. Dawno nie piłem nic poza jakimiś okazjonalnymi piwkami ,więc nie szalałem ale odmawiać też nie odmawiałem %) małym plusem tej wizyty (i małego obżarstwa znowu) było to ,ze pojechaliśmy rowerami i jakieś 20km zostało wieczorem i w nocy łącznie przejechane ;)
Na dodatek powrót o 3 do domu i mecz NBA do 6 rano, dopiero wtedy poszedłem spać - więc sobota mega długa ale i mega udana.