Czwórki
Trening zupełnie bez polotu.
Niby siady zaliczone na 130kg, suwnica też dodane, fronty lekko ale również w każdej serii +10kg, jednak całość szła jak krew z nosa.
Prawe kolano po wypadzie w góry boli niestety sporo mocniej, myslałem ze przeszło bo w ciągu dnia było lepiej ale już na piewszych seriach siadów średniawka, więc wizja siadania z co raz większym obciążeniem, gdy przy schodzeniu w dół czuję, że coś jest nie tak i nieprzyjemnie ciągnie wraz z uczuciem kłucia - skutecznie mnie rozpraszała.
Raczej były to ostatnie 'ciężkie' siady i znowu się z nimi na jakiś czas rozstanę, przy suwnicy było już lepiej, na frontach również ale po pierwsze nogi mocno rozgrzane, a i ciężary mniejsze więc może dlatego.
Szkoda, plan rozwoju nóg odkładam na przyszłość - o ile te kolana doprowadzę do ładu, mam taki zamiar, ale czy samą fizjoterapią zdegenerowane
więzadła rzepki (taka diagnoza już od paru lat) cokolwiek zdziałamy? Poddawać się jakiejś artroskopii raczej chcieć nie będę , jestem daleki od takich ingerencji jak nie ma konieczności.
Nogi nie są najgorsze, ale zawsze mogłyby być lepsze, tymczasem przez to, że siedzi mi to w głowie nie będę na pewno wrzucał większych ciężarów, tak jak na mnie 6x130kg to całkiem niezły wynik i byłoby dużo lepiej ale w dupie mam te siłowe progresy, jak coś nie gra
Trzeba się z tym na razie pogodzić
Ostatnio przeplatam udane treningi, takimi jak ten.
Chyba powoli muszę pomyśleć o konkretnych zmianach, bo nie czuję frajdy, a to przecież najważniejsze
Dzisiejszy obiad i kolacja
Teraz na deser jeszcze budyń z AN, dobrej nocy i powodzenia w weekend dla wszystkich startujących :)