"Cały plan (dane przykładowe dla osób o wadze ciała ok. 90 kg.) mógłby więc wyglądać następująco:
Niedziela: wysokie spożycie ww (dzień "oszukiwania") i 200g białka.
Poniedziałki i wtorki:średnie spożycie ww (100-150g)
Środy i czwartki: niskie spożycie ww (zielone warzywa, bez skrobi)
Piątki i soboty: średnie spożycie ww (100-150g)"
Czy jest może ktoś, kto wypróbował ten sposób na własnej skórze?Nie wiem też czy to "średnie" spożycie węgli jest takie średnie rzeczywiście-jak tyle czasami zjadłam, to na następnym treningu wydolność znacznie mi spadała, z kolei nie wierzę,że takie bezkarne obżarstwo w niedzielę będzie takie bez znaczenia, no nie? Fajnie jakby się ktoś konkretnie wypowiedział
be like water...