Walenie się szmatą po goleniach nikogo kopnięć nie nauczy. Nie ma zastępować treningu na worku, tylko być uzupełnieniem. Ja miałem podobny problem z rękami. Kondycyjnie byłem w stanie trenować, ale miałem tak obolałe ręce, że nie byłem w stanie mocniej uderzyć. Siłą rzeczy trening nie był tak intensywny, jakby mógł być i nie mogłem dostatecznie rozwijać ani kondycji, ani techniki, ani szybkości, ponieważ inny element treningu - tolerancja na ból - znacznie odstawał w dół od innych. Gdybym znalazł wtedy sposób na poniesienie tolerancji na ból, to mój rozwój poszedłby skokowo do przodu we wszystkich elementach.
Piszę to po to, żeby podkreślić rolę, jaką może mieć to ćwiczenie powyżej. Więc przede wszystkim nie jest ćwiczeniem podstawowym, tylko uzupełniającym. Nie zastąpi kopnięć, treningu kondycyjnego itp. Po drugie nie jest ćwiczeniem ogólnorozwojowym, tylko przełamującym bariery rozwojowe w jakimś wąskim elemencie treningu - w tym przypadku wszędzie tam, gdzie barierą dalszego rozwoju jest ból golenia (wcale nie takie rzadkie). Innymi słowy nie jest to ćwiczenie dla każdego, tylko dla tych, którzy nie mogą pójść dalej w treningu właśnie ze względu na golenie.
Przy tym wszstkim podkreślam nadal, że nie wiem do jakiego stopnia to wogóle działa. Wszyscy wyrażają po prostu opinię, że woleliby kopać w worek, niż się okładać szmatą. I tu się jak najbardziej zgadzam - dla mnie perspektywa machania starym t-shirtem miedzy nogami również jest mało pociągająca. Ale to jeszcze nie znaczy, że na pewno nie działa. To trzeba zwyczajnie sprawdzić. Ktoś na ochotnika?