Proponowałam Ci kiedyś zajrzeć do dziennika i artykułów faftaqa (zgaduję, że tego nie zrobiłeś), gdzie przy pomocy programu do liczenia składników jedzenia, pokazuje nie raz, że rozmaite składniki typu witamin, mikroelementów, da się dostarczyć z dużym NADDATKIEM , o ile korzysta się z wartościowych (co nie zawsze jest równoznaczne - drogich) źródeł. Pokazuje również, że suplementy nie są tak dobre, jak witaminy z naturalnych produktów, są od nich znacznie uboższe.
Często witamina w suplemencie to jeden związek chemiczny, gdzie w naturze występuje ich kilka rodzajów podobnych substancji i łącznie, cała ich grupa, nazywana jest np. witaminą E. W organizmie również działają łącznie, razem z setką innych wspomagających związków zawartych w owocu czy warzywie, których w suplemencie nie ma.
W suplemencie jest tylko jakaś pojedyncza "sierotka" , witaminka, pozbawiona setek swoich wspomagaczy, które byłyby zawarte w naturalnym produkcie.
Mało tego, istnieje ryzyko ich przedawkowania, bo występują w mocno skoncentrowanej postaci.
Co do kobiet w ciąży, to może mało ważny wątek, ale czytałam na temat suplementacji witamin, zanim sama postarałam się o dziecko - że jest to zbytek przy dobrej diecie, dzieci rosną przez to nienormalnie duże, są problemy przy porodzie - i odpuściłam.
Świat się nie zawalił, jadłam tak zdrowo, jak wówczas umiałam (bynajmniej nie produkty super-hiper witaminowe i z najwyższej półki cenowej) - urodziłam zdrową córkę, o prawidłowej wadze i cieszę się, że nie dałam się zwariować i wcisnąć sobie kitów o "niezbędnych" , tabletkowych witaminach.
Skoro da się "wyprodukować" nowego zdrowego człowieka bez syntetycznego wspomagania, to imo zdobycie kilku kilogramów więcej "ciała" czy mięśni - to przy tym mały pikuś...
Wystarczy nie jadać śmieci, wybierać dobre produkty. Owoce to nie muszą być zaraz najdroższe owoce - "głupie" jabłka są bardzo wartościowym składnikiem diety. Kapusta, marchew, seler, buraki - bez zdziwiania i kupowania frykasów z Madagaskaru.... Bardziej to wymaga dobrej woli i chęci, niż wielkich pieniędzy. Zamiast zmarnować 3-4 dychy na sztuczne witaminy, można za to kupić co dzień inne warzywo lub owoc i włączyć do diety.
Ku przemyśleniu, WnMPapa - weź pod uwagę, że kiedyś ludzie bardzo ciężko pracowali fizycznie ,mieli mniej komfortowe warunki życia - a do wyboru mieli o wiele mniejszy asortyment produktów spożywczych - i jakoś żyli, rozmnażali się i dożywali 70-80 lat.
W porównaniu z nimi mamy łatwe lekkie i przyjemne życie, w sklepach bajecznie szeroki asortyment produktów, nie tylko typowa spożywka, egzotyczne owoce i warzywa z całego świata, ale i zioła, przyprawy lecznicze. Może część naszych produktów jest trochę wyjałowiona, ale co z tego - mamy wielkie możliwości, aby to nadrobić ... Trzeba tylko chcieć i trochę nad tym pomyśleć. Preparat witaminowy, to najprostsze, ale i najgorsze wyjście, pójście na łatwiznę... Może nawet nie zaszkodzi, jadany co 2-gi dzień, ale można to załatwić o wiele lepiej. Samo włączenie owoców wiele zmienia.
Gdyby @strixey miał ze 20 lat, to pół biedy - niech sobie wciąga syntetyki, skoro w nie wierzy. I tak by już dużo nie urósł, sylwetka praktycznie ukształtowana, organizm rozwinięty. Ale on ma jeszcze przed sobą ładne 4-5 lat rośnięcia, kiedy może dużo wpłynąć przy pomocy diety na swoje przyszłe zdrowie i wygląd...
Polecam Ci, strixey ten artykuł:
http://potreningu.pl/articles/1072/owoce-i-warzywa-a-masa-miesniowa
Pozdrawiam.