Obiektywizm nakazuje, by najpierw bardzo skrupulatnie przebadać różne substancje, a dopiero później dopuszczać je do obrotu i jeść ;).
A nie na odwrót - jeść sobie, choć są przesłanki, że to może szkodzić, czekając na badania, które może ktoś łaskawie zrobi a może nie...
Co do glutenu - nie zgadzam się absolutnie, że on każdemu szkodzi na tyle, by go odstawiać lub jeść raz na czas. Ja np. mogę jeść gluten pięć razy dziennie w każdym posiłku i nic kompletnie mi nie będzie. Podobnie w rodzinie, nigdy nikt nie miał problemów związanych z glutenem, nieszczelnych jelit itp. Wszystkie dziadki, babcie jadały do starości gluten - chleb, kluski, ciastka i zero jakichś spraw jelitowych i innych, o których wspomina się jako "odglutenowych".
Problemy z glutenem, jest to raczej (moim zdaniem) domena ludzi wychowanych na śmieciowym jedzeniu, którzy mają jelita podziurawione od innych toksycznych środków i ogólnie - słabe organizmy ze względu na nowoczesny tryb życia.
Czytałam dziś w "Food forum" ciekawy artykuł, akurat powiązany z naszą rozmową , o roli bakterii probiotycznych i o tym, jak zasiedlają one organizm człowieka. Wielki wpływ na to ma np. sposób narodzin - dzieci, które rodzą się naturalnie, przy porodzie od razu stykają się z florą bakteryjną matki i te dobre bakterie w pierwszej kolejności zasiedlają skórę i jelita.
Natomiast dzieci urodzone przez cesarki - najpierw stykają się ze szpitalną , często niebezpieczną florą bakterii i z kolei one dostają się najpierw do organizmu, utrudniając później rozwój prawidłowej flory bakteryjnej.
Mniej więcej stabilna flora bakterii ustala się po około 2 latach życia, a ostateczny kształt i stabilność zyskuje po dopiero 8 latach (!).
Jak widać jest to niesamowicie skomplikowana sprawa...
U dzieci rodzonych przez cesarskie cięcie, karmionych mlekiem modyfikowanym - proces jest upośledzony. Naukowcy przebadali skład flory bakteryjnej dzieci urodzonych naturalnie i po cesarkach i nawet w 7 roku życia (!), jest ona odmienna; dla mnie szok.
Stąd konieczność podawania dzieciom po CC pro- i prebiotyków, w ramach naprawiania tego i zapobiegania chorobom w przyszłości.
Te choroby to cukrzyca typu 2 (od razu kojarzy się to z zaburzeniami flory bakteryjnej i gospodarki insulinowej po słodzikach
) , OTYŁOŚĆ ( i wszelkie z nią związane) , problemy typu nieszczelnych jelit i różne powiązane - alergie, problemy atopowe, choroby autoimmunologiczne (czyżby Hashimoto? ) ...
W skrócie - jest to kwiat schorzeń, jakie nękają obecnie bardzo często ludzi, szczególnie młodych.
Na tym tle, bardzo jestem ciekawa, ile czasu potrzeba, by naprawić taką już i tak słabą i nieprawidłową florę bakteryjną człowieka, zniszczoną w pewnym momencie antybiotykami itp. Czy też koło 2? A może 8 , aby osiągnęła pełną równowagę?
A po drugie - jeśli takie dziecko ma w wieku 7 lat niedoskonałą florę bakteryjną, to jak wpłyną na jego zdrowie słodziki i inne substancje zaburzające równowagę w jelitach, których obecnie wszędzie pełno?
Wygląda na to, że nie tyle glutenu trzeba się bać, co CC, mleka modyfikowanego dla niemowląt, antybiotyków w młodym wieku i całej tej chemii... Gluten to rzadko kiedy wrodzony problem (celiakia), częściej sprawa wtórna, powiązana ze słabymi jelitami i nieprawidłowo działającym układem odpornościowym, co ma wielki związek z florą bakteryjną i jej zaburzeniami, już od pierwszych dni życia.
Co do całkowitego odstawiania glutenu, to czytałam, że właśnie po odstawieniu, przy jakiejś próbie powrotu, może się okazać, że organizm oduczył się go tolerować i gluten, który wcześniej komuś nie szkodził - dopiero wtedy zacznie szkodzić. Ile w tym prawdy, nie wiem, ale jeśli nie miałabym objawów chorobowych, o które podejrzewałabym gluten - nie odstawiałabym go bez potrzeby.