Od marca 2014 jestem na bombie, która wyglądała do tej pory mniej więcej tak:
1-52 test enan 500 mg/week (od marca 2014 do marca 2015)
32-47 deca 200 mg/week (pierwszy kontakt z nandro, dawka śmieszna ale kręciło aż miło) (20.10.14 – luty 2015)
52- test cypio 500 mg/week
58-67 Oxandrolon 30 mg ed
Obecnie jestem w 63 tygodniu cyklu. Aktualnie końcówka redukcji.
Od początku cyklu HCG podawane cyklicznie 5000 j.m. rozbite przeważnie na 5 x 1000, co 6-9 tygodni – przy dece leciało co 6, bo jajka znikały; obecnie co 8 około.
Od prawie samego początku leci exe 12,5 mg (1/2 tab.) e2d, bo estro mocno mi dokuczało (gino), obecnie sytuacja opanowana – pod lewym sutkiem zgrubienie jest, ale nie bolesne/wrażliwe itd. Taka dawka trzyma mi e2 w górnej normie. Razem z deką leciał norprolac, bo prolka wybijała nieznacznie ponad normę i psuła mi samopoczucie.
Pytanie: jak widzielibyście odblok po takiej bombie? Mam w planie dociągnąć do końca wakacji mniej więcej, na połowę października chciałbym być już odblokowany (planuję wakacje na drugim końcu świata, gdzie nie będę miał możliwości/chęci kłóć dupy). Po takim czasie ON da się w ogóle wrócić do pełnej normalności? Czytam doping od dawna i wiem że masa osób tutaj leci grubo dłużej ode mnie
Nie chciałbym zrobić sobie krzywdy ciągnąc bombę w nieskończoność, pomimo że ćwiczy/żyje mi się super, samopoczucie i zdrowie (poza lekko rozjechaną morfologią) w porządku, ciśnienie w normie itd., to nie planuję raczej żadnych zawodów żeby zajeżdżać się nie wiadomo jak.
Z drugiej strony kusi mnie jakiś mostek i pociągnięcie cyklu jeszcze przez co najmniej zimę, do przyszłego roku. Da się zrobić most bijąc testa co, powiedzmy, 14 dni, żebym nie ciągnął w razie czego ze sobą igieł i towaru za granicę na jesieni, czy nie ma to sensu?
Z góry dzięki za odpowiedzi, pozdro ;)