Na początku redukowałem się dietą od dietetyczki. Udało się ale szybko było yoyo. Zrzuciłem z 97 na 81,5, a potem do 101 przytyłem. Potem eksperymentowałem z różnego rodzaju dukanami, udało się zrzucić do 87. Następnie znów kiepski okres, jadłem z 1200kcal 3 razy dziennie i pakowałem w siebie fastfudy 1 albo 2 dni i tak na przemian, zrzuciłem w ten sposób do ok 84. Wtedy wziąłem się za dobrą dietę i zrzuciłem do 79kg. I znów zaczeły się eksperymenty. Zdrowa dieta kilka dni/tyg. potem dużo fastfudów i jakieś Dukany i inne cuda i tak w koło. Generalnie sprawa skonczyła się na 77 teraz i na żadnej zdrowej diecie nie leci w dół, jedynie na jakiś eksperymentach znów spada do ok 76 i rośnie pod wpływem kebabów :D Od tygodnia jestem na diecie 230g białka, 80tł i 100 węglowodanów, trening ustalony na 3x w tyg po 40 min domatora oraz 2x w tyg aero 40 min, ale często odpuszczam zmęczony po pracy. Generalne zasady odżywiania znam, nawet nieźle, jednak brakuje samodyscypliny oraz motywacji z powodu zepsutego metabolizmu. Moje pytanie jest takie- Czy wchodząc teraz na miesiąc lub półtora na dietę na masę, oczywiście rozsądną z porządnym treningiem 4x w tym (domator bo na siłke domową za zimno [w piwnicy] a zwykłej na mojej wiosce nie mam dam radę podkręcić metabolizm do odpowiedniego poziomu, nie tyjąc jakoś drastycznie? do 80kg jeszcze przeżyje a potem ciężka depresja :P
Proszę o wszelkie sugestie, jestem ciężki przypadek, moją piętą achillesową jest psychika bo o tyle o ile chce mi się ćwiczyć i zdrowo jeść to czasem popadam w zwątpienie i ulegam pokusom.