Kolana szwankują mi od czasu studiów ale lekarze twierdzą, że to pozostałość po tym jak w podstawówce wpadłam pod samochód. Czasami jakby... "nie zapinało" mi się kolano przy dociążeniu, noga się sama pode mną ugina i lecę na twarz, spadam ze schodów, wypadam z autobusu czy co tam akurat robię. Jak ćwiczę jest w miarę OK, ale odzywają się np. po stepperze czy wypadach, że o próbie przysiadu na jednej nodze nie wspomnę. Te ćwiczenia ograniczam ale staram się nie omijać.
Nie mam pojęcia jak u mnie z techniką. Dawniej na studiach jak chodziłam twardo
na siłkę siadałam 60 kg i nigdy mi nic nie było - w sensie kontuzji. Wtedy przysiady robiłam z krążkami pod piętami, inaczej leciałam na plecy. Teraz nie dźwigam takich ciężarów. Jak robię zwykły przysiad to nie jest on zbyt głęboki bo jak schodzę za nisk to puszczam plecy w dolnej fazie.
A MC nie robiłam ze 100 lat - poza tym z kettlebell czyli znowu obciążenie żadne.
EDIT: Do tej pory był przynajmniej litr mleka kartonowego dziennie. Jak tu poczytałam to wywaliłam kawę - bo tej bez mleka nie tknę. Do tej pory były dwie kawy dziennie pół na pół z mlekiem w dużym kubku i 3 łyżeczkami cukru. Zieloną herbatę lubię ale nie pijam jej co dzień, pijam wymiennie z czerwoną, białą i jaśminową. Herbat nie słodzę. Doję mineralkę jak smok.
O nabiale zapominam więc
Zmieniony przez - k_rol_k w dniu 2011-07-07 12:33:29