pozdrawiam
Wojtek
„Trenując z Bruce’em Lee"
Uczeń i przyjaciel Bruce’a Lee, Daniel Lee opowiada o swoich treningach z „Małym Smokiem“.
Daniel Lee ucieleśnia spokój sztuk walki. Uśmiechnięty, ciągle cytujący jakieś Chińskie przysłowie, ale jednocześnie potrafiący szybko odeprzeć atak płynnymi ale śmiertelnymi ciosami.
Powszechnie szanowany jako jeden z oryginalnych uczniów Bruce Lee, Daniel Lee opowiada nam o początkach swoich treningów, o swoim zafascynowaniu twórcą Jeet Kune Do, i swoim przekonaniu, że Lee porzucił kilka ze swoich własnych reguł, działając na swoją własną zgubę.
Były prezydent Narodowego Związku Tai Chi Chuan, Lee opowiada dlaczego przeniósł nacisk na Tai Chi i jak to wpływa na Jeet Kune Do. I w jaki sposób te dwa się uzupełniają a nie zaprzeczają sobie. Jego filozofia rzuca interesujące światło na człowieka poszukującego harmonii pomiędzy ciałem a umysłem.
Black Belt: W jaki sposób zetknąłeś się ze sztukami walki?
DANIEL LEE: Kiedy miałem 12 lat w Szanghaju, w Chinach, pobiło mnie dwóch osiemnastolatków z Rosji, bez żadnego powodu. Zabrali mi rower, i byłem całkowicie bezbronny. Zdecydowałem, że muszę nauczyć się bronić. Nie było wtedy zbyt dużo nauczycieli sztuk walki w okolicy, więc zdecydowałem się na boks. Pewnego dnia znowu spotkałem tych dwóch rosyjskich chłopaków i powiedziałem: „ zachowajmy się jak cywilizowani ludzie i załóżmy rękawice." I nawet jako początkujący, byłem wtedy w stanie się obronić. Mój trener widział we mnie dużo zapału i zaczął przygotowywać mnie do lokalnych zawodów. Nieźle mi poszło, i krótko mówiąc w 1948 reprezentowałem Szanghaj i wygrałem narodowy turniej boksu, odpowiednik Złotych Rękawic.
BB: Czyli w tym czasie interesowały cię zawody?
LEE: Zainteresowałem się sztuką walki. Boks jest w rzeczy samej bardzo wyrafinowaną sztuką walki. Spotykałem ludzi wolno ćwiczących Tai Chi w parku. Nie zwracałem zbytniej uwagi, ale jeden z moich trenerów chińskiego boksu powiedział „To jest coś na co powinieneś się zdecydować jak będziesz gotowy." I to wryło mi się w pamięć. Moje wrażenie było takie że to jest bardzo wolne, dla starszych ludzi.
BB: Czy wtedy zacząłeś interesować się filozofią sztuk walki?
LEE: Nie, ale po skończeniu studiów zainteresowałem się niektórymi formami sztuk walki z Azji. Spotkałem Eda Parkera w 1956, który zaczynał uczyć kenpo karate. W założeniach był to system z dużą ilością wpływów chińskich. To właśnie kiedy zdobywałem mój czarny pas, mój bezpośredni trener u Eda Parkera, Dan Inosanto polecił mi Bruce’a Lee, który w tym czasie zakładał szkołę w Los Angeles.
BB: Czy byłeś zainteresowany przejściem z kenpo do jeet kune do?
LEE: Bruce robił na mnie wielkie wrażenie. Kiedy wyjaśniał zagadnienia posługiwał się filozofią orientalną opisując swoje techniki. Mówił, że wszystkie ustalone układy powodują, że walczy się sztywniej. I że trzeba nauczyć się tego pozbyć i nie przywiązywać się do ustalonych układów. To było intrygujące, ponieważ uczyłem się wtedy bardzo ustalonych układów. I podobało mi się to. Dzięki jego zdolnościom do demonstrowania tego co miał na myśli, było to bardzo atrakcyjne.
BB: Kiedy przedstawiono cię Bruce’owi Lee?
LEE: Było to w 1967 roku, kiedy zostałem przyjęty do szkoły Bruce’a Lee. Dan Inosanto przedstawił mnie Bruce’owi, i przy pierwszym spotkaniu Bruce był bardzo ostrożny jeśli chodzi o moją osobę. Ale po tym jak opowiedziałem o moich zainteresowaniach i doświadczeniu w boksie, judo i kenpo karate, bardzo chciał mnie mieć u siebie, bo lubił uczniów, którzy już wcześniej trenowali. W ten sposób, każdy kto u niego trenował mógł doznać oświecenia dzięki jego podejściu do sztuk walki, w odróżnieniu od tych którzy dopiero zaczynali i nie widzieli różnicy.
BB: Na czym polegał początek twoich treningów u Bruce’a Lee?
LEE: Było ciężko. Wybierał uczniów bardzo starannie. Brał pod uwagę ludzi którzy mieli właściwe podejście, byli gotowi trenować ciężko i sumiennie. To nie była szkoła komercyjna. Przyjmował tylko ludzi z polecenia. Mieliśmy całkiem liczną grupkę na samym początku.
BB: Ilu ludzi?
LEE: Myślę że około 40. Przez pierwsze dwa miesiące nie robiliśmy nic innego tylko ćwiczenia kondycyjne i na siłę: skakankę, pompki itp. Sporo ludzi narzekało, chcieli walczyć, ale Bruce robił z nimi tyko podstawy. Trening był na tyle ostry, że całkiem sporo odpadło. Dopiero potem Bruce zaczął właściwy trening.
BB: Chodziło o to żeby odsiać ludzi?
LEE: Oczywiście. Typowe chińskie podejście do sprawdzania zaangażowania i wytrwałości. Poza tym trzeba było jakoś nawiązać z nim kontakt. Jeśli ktoś był zbyt pewny siebie, wydawało mu się że wszystko wie, Bruce mógł stwierdzić, że nie chce go w swojej grupie.
BB: Jakie nowe techniki demonstrował Bruce po zaczęciu właściwego treningu?
LEE: Okazało się, że trzeba zapomnieć o wszystkim czego do tej pory się nauczyłem, ponieważ był to ustalony układ, co było bezpieczne dla mnie. Bruce mówił „Musicie wyzwolić się od ustalonych układów, walka odbywa się w sposób nieoczekiwany.
jeśli posługujesz się ustalonym układem, możesz nie odnaleźć się w prawdziwej walce." To było bardzo trudne przejście. Wszystko czego do tej pory się nauczyłeś i to co stało się niemal instynktowne należało zapomnieć i pozbyć się go aby umieć odpowiedzieć na zmieniające się sytuacje. Bruce podkreślał istotę fizycznego treningu. Mówił że trzeba przygotować narzędzia tak jak to robi cieśla. A ciało jest naszym narzędziem w sztuce walki, i musimy móc uderzyć pod każdym kątem w każdym rytmie w każdej chwili.
BB: Robiliście sparingi?
Lee: Tak, ale było to bardziej na zasadzie ćwiczeń, które miały nam otworzyć umysł. Bruce mówił „Musicie rozumieć co robicie. Nie podążajcie ślepo myśląc, że właśnie to macie robić. Musicie się wczuć w sytuację i się do niej wpasować." Niedługo po tym trenując Tai Chi, odkryłem to samo.
BB: Czy w swoich treningach Bruce wprowadzał elementy filozofii?
Lee: Wszystkie jego treningi bazowały na filozofii, za którą kryła się zasada Yin i Yang bardzo przez Bruce’a podkreślana. Nie uważał, że istnieje coś takiego jak „silny" czy „słaby" styl. Yin i Yang tworzą całość. Jeśli się ograniczysz do jednego stylu, nie jesteś już całością.
BB: Jakie inne ćwiczenia robiliście?
Lee: Kopaliśmy i uderzaliśmy, ale nie w formie ćwiczeń, tylko żeby się nauczyć reagowania na sytuację. Bruce podkreślał załamanie rytmu, więc uderzaliśmy i kopaliśmy poruszając się tak jak nasz partner. W ten sposób uczyliśmy się wpasowywania w daną nam sytuację.
BB: Jaki był Bruce poza salą treningową?
Na treningach był bardzo poważny. Był nauczycielem i wymagał naszej całkowitej uwagi. Można było zadawać pytania tylko i wyłącznie na temat, bez żartów i bez rozmawiania między sobą. Uważał, że ma nam bardzo wiele do przekazania. Natomiast po lekcjach, Bruce stawał się naszym przyjacielem, nie tylko moim, ale wszystkich obecnych. Opowiadał nam dowcipy, a niektóre z nich były bardzo śmieszne. Był dla nas jak brat. Zawsze był w centrum uwagi. Cokolwiek nie powiedział, każdy chciał go słuchać. Nawet jeśli opowiadał dowcip, który już słyszałeś, potrafił go opowiedzieć w taki sposób, że wydawał ci się zupełnie nowy. Ludziom podobała się także jego szczerość. Jeśli coś mu się nie podobało, powiedział Ci to wprost bez ogródek. Potrafił patrzeć się jak kopiesz, po czym powiedzieć, że da się to zrobić lepiej. To był sposób pozbycia się niepotrzebnych rzeczy. Miał wielkie możliwości, które wprawiały nas w zdumienie. Wystarczyło zobaczyć go w akcji, zobaczyć ilość siły, którą potrafił z siebie wydobyć. Podczas gdy normalny człowiek używał 30% siły, on potrafił użyć 90%.
BB: Niektórzy ludzie czuli, że był trochę zarozumiały.
Lee: To zależało od tego z kim miał do czynienia. Miał dobre instynkty/podejście. Jeśli spotkał się z kimś, kto też trenował sztuki walk i chciał koniecznie pokazać, że jest najlepszy, Bruce mu udowadniał, że było odwrotnie. Moja relacja z Bruce’em była relacją przyjacielską i jednocześnie nauczycielsko-uczniowską, więc zawsze był wobec mnie szczery. Był nam tak oddany, że po każdym treningu wręczał nam raport z naszych działań. Patrząc na nas robił co mógł, żeby pomóc nam pokonać nasze przeszkody. Podchodził do nas indywidualnie.
BB: Czy był momentami niecierpliwy?
Lee: Bazując na swoich zdolnościach, twierdził że każdy z odpowiednią ilością pracy może osiągnąć to co chce. Nie wydaje mi się, żeby był niecierpliwy w stosunku do innych uczniów, powiedziałbym że był niecierpliwy wobec siebie.
BB: Czy rozmawiałeś kiedyś z Bruce’em o zaletach Tai Chi?
Lee: Bruce powiedział, że połączył wszystkie dobre i przydatne elementy w całość. Wziął wszystko co uważał za przydatne dla siebie. Wydawało mi się, że planował poszerzyć swoją wiedze o Tai Chi po zakończeniu kariery filmowej. Bardzo dużo zamieszania wtedy było, dużo się działo.
BB: Których technik z Tai Chi używał Bruce?
Lee: Znał zasadę Yin i Yang, rozumiał współgrę tych dwóch sił. Jeśli włożysz dużą ilość energii w ćwiczenia, to musisz tyle samo poświęcić by odpocząć, zrelaksować się. Czułem, że gdyby Bruce by zwolnił na chwilę, nie wypaliłby się tak szybko. Trzeba mieć obie te rzeczy w równowadze, pracę i resztę. Dał za dużo nacisku na jedną stronę zaniedbując drugą. Wiedział o tym, ale presja nakręcenia filmu i ciężki grafik treningów powoli go wykańczały. Jego przyjaciele martwili się słysząc, że wciąż tracił na wadze i robił się coraz chudszy. Wszyscy się przejmowaliśmy.
BB: Jaki ma Bruce wpływ na Twoje dzisiejsze życie?
Lee: Inspiruje się jego oddaniem i poświęceniem. Poznałem Bruce’a zanim stał się sławny i patrzyłem jak ciężko na to pracował. Codziennie przechodził ponad osiem godzin treningu. To był zaszczyt móc na to patrzeć.
BB: Czy jesteś zaskoczony tym, że w dzisiejszych czasach dużo osób go pamięta?
Lee: Nie, wcale mnie to nie dziwi. Oprócz siły jego ciała, pozostała także siła jego ducha, jego filozofia oraz charyzma, której wiele trenujących nie posiada. Wiele ludzi próbowało i nadal próbuje go zastąpić ale Bruce na zawsze zostawił swój ślad w świecie sztuk walk.
BB: Co Cie najbardziej zaciekawiło w Tai Chi?
Lee: Tai Chi pozwala poznać ciało od a do z, pomaga zrozumieć jak ciało działa, jak się porusza, jak utrzymać balans ciała i jak je zrelaksować. Powolny rytm Tai Chi pozwala poczuć spokój, pozwala oddać się medytacji. Tai Chi to też sztuka walki. Pracując z Bruce’em zacząłem odnajdywać podobieństwo między Tai Chi i Jeet Kune Do. Ich zasady są takie same.
BB: Jakie są to zasady?
Lee: Bruce nam powiedział nam o trzech metodach trenowania. Pierwsza jest to nauczenie się zasad. Nie kazał nam się uczyć technik, ale żeby uczyć się o ciele, o jego funkcjonowaniu, o równowadze. Druga zasada było trenować ze zrozumieniem. Widzę wiele ludzi trenujących bez zrozumienia a to jest bez sensu. W trzeciej fazie zasady stają się częścią Ciebie, stosujesz się do nich nieświadomie. Ta ostatnia faza dotyczy wszystkiego. Tak jak Bruce kiedyś mawiał „Jeśli rozumiesz korzeń, zrozumiesz także owoc."
BB: Jak się stosujesz do tych zasad trenując Tai Chi?
Lee: W Tai Chi uczę się znaleźć spokój wewnątrz siebie. Na zajęciach nie mówię tylko o walce, ale także staram się pomagać ludziom zrozumieć te zasady podczas ćwiczeń.
BB: Czy uważasz, że tego brakowało w Jeet Kune Do?
Lee: Nie, ale Jeet Kune Do daje możliwość zastosowania tego. Możesz się nauczyć wszystkich technik, ale jeśli nie żyjesz w zgodzie z samym sobą, masz w sobie wiele wrogości. Sam posiadam w sobie wiele wrogości, ale przez treningi w Tai Chi, uczę się pogodzić z samym sobą. Nawet jeśli powiedzmy, nauczyłem się Jeet Kune Do i podobał mi się sposób walki i jestem tym zafascynowany, nie mam w sobie takiego negatywnego nastawienia, żeby komuś zrobić krzywdę moją wiedzę.
BB: Niektórzy ludzie trenujący Jeet Kune Do są znani z buntowniczego nastawienia. Czy uważasz, że to prawda?
Lee: To zależy od jednostki. Każda osoba będzie podążać swoją drogą. Więc nawet jeśli trenuję Jeet Kune Do, a jest to zabójczy sposób walki, mam nad sobą kontrolę.
BB: Powszechnie Tai Chi uważane jest za delikatny styl. Czy jest czymś więcej?
Lee: Delikatny to tylko określenie. Tai Chi jest uległym, gładkim stylem. Jest delikatny jak powiew wiatru, ale nie ma struktury pluszowego kocyka.
BB: Czy dalej trenowałeś Jeet Kune Do?
Lee: Nie wydaje mi się, żebym kiedykolwiek przestał. Bruce kiedyś powiedział „Mój ruch jest jak echo twojego dźwięku." Dopiero na treningach Tai Chi zrozumiałem co miał wtedy na myśli Bruce. Tai Chi jest siłą Yin odpowiadającą na siły Yang. Te siły sprawiają, że Jeet Kune Do jest całością. Moje nastawienie zmieniało się podczas trenowania. Nie przestałem trenować Jeet Kune Do. Czuję, że jeszcze bardziej poznaje siłę Yin i Yang. Wydaje mi się, że Bruce byłby dumny z mojego dalszego dążenia.
Wojciech Adamusik