SFD.pl - Sportowe Forum Dyskusyjne

W strzelaninie zginął jeden policjant

temat działu:

Sztuki Walki

słowa kluczowe: , , ,

Ilość wyświetleń tematu: 21460

Nowy temat Wyślij odpowiedź
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 10 Napisanych postów 708 Na forum 21 lat Przeczytanych tematów 8607
Pragnący zachować anonimowość policjant z oddziału antyterrorystycznego z Warszawy powiedział Informacyjnej Agencji Radiowej, że dowodzący akcją w Magdalence dopuścili się rażących błędów w przygotowaniu operacji i kierowaniu nią.

Policjanci domagali się na odprawie przed akcją, by uczestniczyły w niej ambulansy. Informator podkreślił, że biorą one udział nawet w ćwiczeniach wspinaczkowych antyterrorystów, a także jeżdżą do akcji sprawdzających wezwanie o podłożeniu ładunku wybuchowego. Karetka dojechała po prawie godzinie od rozpoczęcia szturmu, gdy byli już ranni.

Do Magdalenki nie zabrano długiej broni, dowieziono ją po przyjeździe karetek. Policjantom zabrakło amunicji - mieli po dwa magazynki do broni krótkiej i automatycznej. Amunicję dowożono w czasie akcji. Według oficera oddziału antyterrorystycznego szkic terenu przedstawiony na odprawie nie odpowiadał rzeczywistości. Zawiodły środki łączności, a w operacji brali udział policjanci, którzy się nie znali.

Według policjanta nie użyto w akcji opancerzonego Land Rovera - przyjechał, gdy był już nieporzebny. Policjanci nie mieli apteczek. Nie było też folii chroniącej rannych przed zimnem, gdy czekali na ambulans. Informator IAR powiedział ponadto, że nie znano grup krwi policjantów uczestniczących w szturmie. Ustalano to dopiero w szpitalach, a niekiedy dzwoniąc do rodzin poszkodowanych.


Z wstępnej sekcji zwłok wynika, że policjant ciężko ranny w udo zmarł z wykrwawienia. Czy przeżyłby, gdyby akcji towarzyszyła karetka?

"Gdyby w ciągu pięciu minut znalazł się na stole operacyjnym, jakieś szanse by były" - ocenił jeden z uczestniczących w śledztwie lekarzy.

Oddział AT ma własnych lekarzy, w Magdalence ich nie było. Gdy padli pierwsi ranni, jako pierwsze pojawiło się pogotowie z Piaseczna. "Błyskawicznie" - słyszeliśmy od uczestników akcji. Minęło kilka, maksymalnie dziesięć minut. Dlaczego karetka nie pojechała z kolumną policjantów?

- Najbliższa jednostka medyczna była poinformowana o akcji, zabezpieczenie medyczne było - mówił na wczorajszej konferencji "niezależnych ekspertów" powołanych przy MSWiA dla oceny akcji w Magdalence Sławomir Cisowski, rzecznik Komendy Głównej Policji.

Ustaliliśmy, że ani Centrum Powiadamiania Ratunkowego przy ul. Hożej, ani pogotowie w Piasecznie nie zostały uprzedzone.

Danuta Burgemajster, lekarz z pogotowia w Piasecznie: - Zasada jest taka, że tego typu akcje są uzgadniane z resortowym pionem medycznym przy szpitalu MSWiA.

Marek Durlik, dyrektor szpitala MSWiA przy ul. Wołoskiej, twierdzi, że w tym wypadku nie było żadnych ustaleń.

"Niezależni eksperci" - w ich skład wchodzą: były szef GROM-u gen. Sławomir Petelicki, obecny dowódca GROM-u płk Roman Polko, wykładowcy Akademii Obrony Narodowej oraz Edward Misztal (odpowiadający przed sądem za pozbawienie wolności pracowników Komitetu Prymasowskiego w maju 1983 r., ówczesny naczelnik Wydziału Zabezpieczenia Komendy Stołecznej MO, czyli szturmowej jednostki antyterrorystycznej) - ocenili, że policyjni antyterroryści nie popełnili w Magdalence błędów.

Nie ma tego zlego ... czego bym nie zrobil

Dobrze jest żyć, ale życ dobrze jest lepiej.

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 10 Napisanych postów 708 Na forum 21 lat Przeczytanych tematów 8607
Prokuratura Krajowa bada sprawę Igora Pikusa vel Aleksandra Wołodina, współsprawcy jatki w Magdalence, który pięć lat temu jako współpracownik policji miał glejt prokuratury - co ujawnił tygodnik "Polityka".
Poinformował o tym w środę zastępca prokuratora generalnego Kazimierz Olejnik. Nie podając szczegółów, powiedział on dziennikarzowi PAP, że "w najbliższym czasie zapadnie decyzja w tej sprawie". Sprawą zajmuje się pion przestępczości zorganizowanej Prokuratury Krajowej.
"Jak to możliwe, że Wołodin vel Pikus, chociaż poszukiwany za groźne przestępstwa przez Interpol, mógł współpracować z polskimi organami ścigania i nikt nie skojarzył, że to wyjątkowo niebezpieczny osobnik?" - pyta Piotr Pytlakowski, autor tekstu "Poufne źródło informacji" z "Polityki" z 5 kwietnia.
Ścigany wystawionym w 1995 r. w Niemczech międzynarodowym listem gończym za udział w gwałcie zbiorowym i napady zbrojne, b. żołnierz KGB Pikus przebywał w 1998 r. w Gorzowie i Słubicach. Pytlakowski ustalił, że wówczas "Aleksander Wołodin, czyli Igor Pikus, był używany przez gorzowską prokuraturę jako agent. Prawdopodobnie przy jego pomocy przeprowadzono rozgrywkę z dwoma słubickimi policjantami (w tle były podejrzenia policjantów o korupcję-PAP). Donosząc na nich, zapewnił sobie prawo do pobytu w Polsce. W dokumentach, do których dotarliśmy, on i jego równie niebezpieczny wspólnik Igor Adamowicz występują jako tzw. pozi (poufne osobowe źródło informacji)."
Szef MSWiA Krzysztof Janik jest zdumiony informacjami o współpracy Pikusa z prokuraturą. "Jestem lekko zdumiony, dlatego że w naszym państwie obieg informacji jeszcze nie jest najlepszy" - powiedział w środę w Radiu Zet.
Poproszony o skomentowanie zaświadczenia Prokuratury Wojewódzkiej w Gorzowie z 13 maja 1998 r., w którym czytamy, że "pobyt (Pikusa- PAP) na terenie Polski jest niezbędny dla dobra prowadzonego postępowania karnego", Janik powiedział: "To warto będzie wyjaśnić (...) Proszę nam dać szansę, aby pan minister (sprawiedliwości Grzegorz) Kurczuk przyjrzał się temu".
5 marca, w czasie nocnej próby zatrzymania w domu w podwarszawskiej Magdalence Igora Pikusa i Roberta Cieślaka - podejrzanych o udział w zabójstwie podkom. Mirosława Żaka w Parolach w marcu 2002 r. - doszło do strzelaniny. Dwóch policjantów zginęło (jeden na miejscu, drugi zmarł w szpitalu), a kilkunastu zostało rannych. Śmierć poniosło też dwóch gangsterów. Akcja policji wywołała krytykę.
Prokuratura wszczęła już śledztwo w sprawie niedopełnienia obowiązków przez przygotowujących policyjną akcję. W związku z nią opozycja złożyła wniosek o wotum nieufności dla ministra Janika

Nie ma tego zlego ... czego bym nie zrobil

Dobrze jest żyć, ale życ dobrze jest lepiej.

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 9 Napisanych postów 4597 Na forum 21 lat Przeczytanych tematów 15690
telewizja klamie... a z ta grupa krwi to jakies brednie sa i tyle.

Mr. Anderson. Suprise... to see me?

****SFD FIGHT CLUB****
jeneral Broni (niezla laska ta Bronia)

bo zycie to nie je bajka to ciezka je bitwa

http://www.sfd.pl/topic.asp?whichpage=37&topic_id=91981 -strona klubowa (przylacz sie)

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 15 Napisanych postów 5607 Wiek 46 lat Na forum 21 lat Przeczytanych tematów 18948
hmmm..........

MĄDRY KOMPROMIS JEST WART WIĘCEJ NIŻ TYSIĄC ZWYCIĘSTW!

AF(ocalyps)E Now!!!!
SFD FIGHT CLUB
BOGINI AFE vs KSIĄŻĘ CIEMNOŚI-------------> 8 : 5

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 10 Napisanych postów 708 Na forum 21 lat Przeczytanych tematów 8607
Antyterroryści bez granatów

Dlaczego w strzelaninie w Magdalence nie wzięli udziału policyjni snajperzy?

Czy gangsterzy, którzy rok temu w podwarszawskich Parolach zastrzelili policjanta, czuli się aż tak bezkarni, bo mieli powiązania z niektórymi funkcjonariuszami? Czy dopiero zastosowanie nadzwyczajnych środków i objęcie śledztwa pełną tajemnicą pozwoliło policji dopaść morderców swojego kolegi? Czy wreszcie nocna rzeź w Magdalence była wynikiem nadzwyczajnego pośpiechu policji, bo... szef chciał sobie zrobić prezent urodzinowy i spieszył się na urlop? Na te pytania nie ma jednoznacznej odpowiedzi, ale wiele wskazuje, że tak właśnie było.

23 marca 2002 r. pięciu funkcjonariuszy z piaseczyńskiej komendy policji dokonywało oględzin zatrzymanego tira ze skradzionym sprzętem RTV o wartości około miliona złotych. O 17.30 na podwórko posesji, gdzie stał skradziony wóz, podjechało kilka samochodów, z których wysypali się bandyci z gangu "Mutantów". Padły strzały. Jeden policjant został zabity. Rannych zostało także dwóch bandytów, ale wszystkim udało się zbiec. Tak rozpoczęła się jedna z największych w historii obław policyjnych.

Doskonale utajnione śledztwo

- tak można by powiedzieć o trwającym blisko rok pościgu za bandytami biorącymi udział w zabójstwie w Parolach. Pierwsze miesiące śledztwa można określić jako nie bardzo udane. Dopiero w lipcu 2002 r. pękł worek. Aresztowany został Mirosław Sz., brat szefa gangu. Potem kolejno wpadli Andrzej W., Krzysztof M., ps. "Musiek", a następnie "Lewy", czyli Jacek L., "Siwy" - Jarosław P. oraz Tomasz S., ps. "Sambo". Wreszcie doszło do najbardziej spektakularnego wydarzenia. 21 stycznia 2003 r. w czasie próby zatrzymania zastrzeleni zostali dwaj kolejni bandyci z grupy "Mutantów": Piotr R. oraz Krzysztof M., ps. "Fragles", były policjant z jednostki antyterrorystycznej. Dodatkowo zatrzymano jeszcze dwóch członków grupy. - To była wzorowa, profesjonalna akcja - powiedział później Zbigniew Matwiej z Biura Prasowego Komendy Głównej Policji.

- Sukcesy były możliwe dzięki m.in. zachowaniu szczególnych środków ostrożności przy prowadzonym śledztwie - uważa jeden z wyższych funkcjonariuszy Komendy Stołecznej. - Przede wszystkim tajemnicy postępowania. O działaniach prowadzonych przeciwko "Mutantom" wiedziało bardzo wąskie grono osób. Doszło do tego, że nawet komendant stołeczny, gen. Ryszard Siewierski, nie był informowany o tajnikach śledztwa, by nie powiększać kręgu wtajemniczonych. Zaś policjanci uczestniczący w akcjach dowiadywali się o tym w ostatniej chwili - na odprawach. Czyli byli wzywani na odprawę o określonej godzinie. O celu operacji dowiadywali się na miejscu.

I jeszcze jedna ważna sprawa. Tuż przed odprawą wszyscy funkcjonariusze musieli zostawiać swoje telefony komórkowe w depozycie! Te środki ostrożności wcale nie okazały się bezzasadne. Wiadomo było, że gangsterzy z grupy "Mutantów" mieli układy w policji. Jeden z nich - "Fragles" - był niegdyś funkcjonariuszem elitarnej jednostki Komendy Stołecznej. I nie było chyba zbiegiem okoliczności, że w kwietniu 2002 r. w jednej z gazet codziennych przy okazji artykułu przedstawiającego sylwetkę "Jurija", szefa grupy "Mutantów", ukazała się krótka notatka z informacją, że "[przestępcy ] opłacali też kilku policjantów (już zwolnionych lub aresztowanych) z rejonu Wołomina, Wyszkowa i Piastowa. Sprzedajni funkcjonariusze na bieżąco informowali bandytów o toczących się przeciw nim śledztwach".

Wielki finał

zdawał się być tuż-tuż. Wszyscy go oczekiwali. Dobrych nastrojów nie popsuło nawet to, że 22 lutego z policyjnej obławy zdołał się wyślizgnąć Robert Cieślak, jeden z szefów grupy.

Wkrótce w Magdalence namierzono dwóch "Mutantów", Roberta Cieślaka oraz Igora Pikusa (Białorusina, b. funkcjonariusza KGB). Pośpiesznie zwołano odprawę. Zapadła decyzja o zdjęciu bandytów. Do Magdalenki ruszył pluton AT w towarzystwie kilkunastu funkcjonariuszy z Wydziału Terroru Kryminalnego. Tuż po północy z 5 na 6 marca na teren posesji, gdzie ukrywali się przestępcy, wkroczyli antyterroryści. I rozpoczęło się piekło. Finał: jeden komandos zginął na miejscu, drugi zmarł w szpitalu, 16 innych zostało rannych. Zginęli także obaj bandyci. O tym, co działo się w Magdalence, najlepiej świadczą niektóre tytuły publikacji prasowych: "Bitwa na Środkowej", "Tam było jak na froncie", "Egzekucja w Magdalence", "Akcja z arsenałem"...

Dwóch bandziorów urządziło jatkę. Nim antyterroryści unicestwili gangsterów, ponieśli niewiarygodnie wielkie straty. Jednocześnie przedstawiciele dowództwa policji, podpierając się wypowiedziami tzw. autorytetów, usiłowali przedstawić nocną strzelaninę jako wielki sukces policji!

Miał być spacerek,

a wyszła z tego prawdziwa wojna - zgodnie uważają policjanci. Jeden z wyższych oficerów współpracujący z komisją powołaną do zbadania sprawy Magdalenki nie ukrywa swojego oburzenia. - Zaraz po tym byłem w sali odpraw, gdzie szykowano całą akcję, i przeraziłem się

- mówi nasz rozmówca. - Naprawdę czegoś takiego w życiu nie widziałem. Na tablicy był wyrysowany szkic terenu przyszłych działań AT. Na Boga, ciocia Hela umawiając się z koleżanką, lepiej by to wyrysowała. Na całym planie tylko jedna rzecz została prawidłowo zaznaczona. Droga dojazdu do posesji. Chyba po to, żeby komandosi nie zabłądzili! Reszta w ogóle nie zgadzała się z rzeczywistością.

Tam, gdzie miał być murek, była siatka. Bramę zaznaczono w innym miejscu. Podobnie jak wejście do budynku. Nie zaznaczono też dróg ewakuacji czy dojazdu karetek.


- Doszło do tego, że nawet nie zapewniono biorącym w akcji policjantom kompatybilnych środków łączności. I ci z AT nie mogli porozumiewać się drogą radiową z tymi z Wydziału Terroru Kryminalnego - twierdzi nasz rozmówca.

Policjanci wysłani do Magdalenki byli uzbrojeni tak, jakby mieli aresztować jakiegoś podrzędnego dilera narkotyków, a nie dwóch zdecydowanych na wszystko przestępców. Mieli do swojej dyspozycji kilka automatów MP-5 wyprodukowanych w Turcji na licencji (broń ta słynie z tego, że lubi się zacinać), każdy z dwoma magazynkami po 25 sztuk amunicji, kilka izraelskich uzi w większości z tylko jednym magazynkiem z 25 nabojami oraz jeden pistolet Glock z dwoma magazynkami, czyli 34 sztukami amunicji. Na miejscu kazano im zostawić karabiny snajperskie!

6 marca zamiast uczestniczyć w planowanej konferencji prasowej dowodzący akcją pisali raporty do swoich przełożonych. Dowódca AT napisał dużo słów, ale zawarł mało szczegółów. Generalnie jednak brał na siebie odpowiedzialność za wydarzenia w Magdalence. Jedno zdanie z jego raportu było porażające. Otóż napisał, że dopiero wezwane posiłki mogły użyć granatów, bo tych, które mieli ze sobą antyterroryści, nie dało się wykorzystać, gdyż zostały w land-roverze, który wjechał na posesję i potem przez cały czas był pod ostrzałem bandytów!

Natomiast zastępca komendanta stołecznego policji, na rozkaz którego podjęto akcję, cały czas obstaje przy swoim i twierdzi, że wszystko było OK. Tylko że nie przewidziano takiej determinacji bandytów!

Dlaczego tak się stało?

- to najczęściej zadawane pytanie w warszawskim garnizonie policji. Dlaczego tak bardzo spieszono się z wejściem AT? Dlaczego brakowało dokładnego rozpoznania? Dlaczego na miejscu nie było snajperów? Odpowiedzi na wiele z tych pytań krążą po komendzie jako plotki. Według niektórych policjantów, zastępcy komendanta tak bardzo się spieszyło, bo zbliżały się jego urodziny, poza tym miał niebawem wyjechać na urlop, a za wszelką cenę chciał być obecny przy sukcesie. Zwłaszcza że już raz dał się "sfrajerować" - gdy wykryto sprawców napadu na Kredyt Bank, był właśnie na wakacjach i ominęły go wszystkie wywiady telewizyjne oraz wypowiedzi prasowe. Krótko mówiąc, cały splendor spłynął na jego podwładnych. Teraz chciał załatwić to szybko i w swojej obecności, co ma późniejsze odzwierciedlenie m.in. w nagrodach pieniężnych.

Dlatego rozkaz ataku wydano tuż po północy, a nie - jak to się z reguły robi - pomiędzy 3 a 5 rano, kiedy człowiek jest najbardziej rozespany. Za wszelką cenę chciano, by wszystko było zakończone do rana. Na godz. 8 przygotowywano konferencję prasową, na której miał być rozgłoszony kolejny sukces policji!

Co więcej, pewni swego dowódcy już ponoć - jak twierdzą korytarzowe plotki - ustalili swoje awanse. I tak zastępca komendanta stołecznego miał zostać komendantem wojewódzkim jakiegoś dobrego województwa, szefowa Wydziału Terroru Kryminalnego - wskoczyć na miejsce wicekomendanta w Warszawie, a jej zastępca - objąć zwolnione miejsce szefa wydziału.

Zdaniem naszych rozmówców, kierujący akcją popełnili też grzech pychy. Dotychczas wszystko szło idealnie. "Bojówka" AT, czyli pluton uderzeniowy, uchodzi za najlepszą w Polsce. Bez żadnego problemu komandosi "wyjmowali" bossów mafii pruszkowskiej, to dlaczego teraz miałoby być inaczej? Zwykle przecież wystarczało niespodziewane wejście, okrzyki: policja, na glebę, nie ruszać się etc. Stało się jednak inaczej. Bandyci byli przygotowani i zdeterminowani.

Od 6 marca trwają próby wybronienia tych, którzy są odpowiedzialni za niepotrzebną śmierć dwóch antyterrorystów.

- Co prawda szef AT podał się do dymisji, ale to niewiele. Pozostali decydenci usiłują "rżnąć głupa" - twierdzi nasz rozmówca. - A nie jest żadną tajemnicą, że pełną odpowiedzialność za Magdalenkę ponoszą: zastępca komendanta stołecznego, Jan Pol, wiceszef CBŚ, Kuba Jałoszyński, oraz naczelnik Wydziału ds. Terroru Kryminalnego, Grażyna Biskupska, i jej zastępca Andrzej Kawęczyński.



Nie ma tego zlego ... czego bym nie zrobil

Dobrze jest żyć, ale życ dobrze jest lepiej.

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 11148 Napisanych postów 51563 Wiek 30 lat Na forum 24 lat Przeczytanych tematów 57816
Od tego co czytam w gazetach o Magdalence to mi się rzygać już chce. Były błędy, nigdy nie będzie idealnie ponieważ nie ma schematów, nawet najlepsze planowanie pada przy pierwszych przeszkodach, całą ta nagonka polega na szukaniu kozła ofiarnego: znajdziemy barana i wszystko zwalimy na niego, najłatwiejsze wyjście według pierolonych stołkowiczów. Z tej roboty można wyciągnąć kilka wniosków, myślę że śmierć tych policjantów nie pójdzie na marne ( mam taką nadzieję ). Wcześniej zadałem pytanie do entuzjastów legendarnego GROM-u, jak nasi legendarni żołnierze zrobiliby to zatrzymanie, chyba nie doczekam się na odp. No to teraz zabawmy się w strategów, napiszcie jak według was powinno być przeprowadzone to zatrzymanie, tylko nie ******lcie mi że czekalibyście aż goście wyjdą na spacer lub do sklepu. Po prostu, zatrzymanie w mieszkaniu, kilka wariantów, takich żeby uniknąć wybuchy bomby odpalanej droga radiową, bez tekstów że można było zakłócić częstotliwość odpalanej bomby :)
Jeszcze jedno pytanie, od kiedy to w Polsce roboty AT były przygotowywane w taki sposób: idealne szkice (biorąc pod uwagę to że mieszkania nie mają standardowych ścian), rozstawianie snajperów, zabezpieczenie pod względem amunicji (przygotowanie do trzeciej wojny światowej) Takie są (może były) standardy działania AT, więc szukanie winnych i rozmyślanie dlaczego zrobiono tak a nie inaczej to pierolenie o Szopenie. Kiedy było przewidzianych kilka wariantów ? Wszytko to jakoś działało do nieszczęsnej Magdalenki, może teraz się coś zmieni ale wątpię w to biorąc pod uwagę supermózgi dowodzących. Podajcie mi przykłady zatrzymań ( a AT w ciągu roku robi ich setki ) w których były użyte powyższe środki ?

I najlepszy trafi na lepszego !!!
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 3 Napisanych postów 259 Na forum 21 lat Przeczytanych tematów 1941
Pershing ale jest cos takiego jak wywiad i policja wie ze jest pewien rodzaj przestepcow ktorzy nie dadza sie wziasc zywcem i wobec takich powinno sie stosowac szczegolnie srodki ostrożnosci. Ta praca to niestety nauka na błedach innych i swoich.
A GROM napewno by poustawiał snajperów
Pozdrawiam

Wasza niezwyciężoność zależy od was, słabość wroga - od niego.
Sun Tzu

SFD FIGHT CLUB


Wasza niezwyciężoność zależy od was, słabość wroga - od niego.
Sun Tzu

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 11148 Napisanych postów 51563 Wiek 30 lat Na forum 24 lat Przeczytanych tematów 57816
No dobra, poustawiałby, i co z tego, snajperzy mieli zneutralizować bombę w ogródku ? Snajperzy zostaliby użyci dopiero po jej wybuchu i wtedy zginęliby żołnierze Gromu, nie policjanci, tylko że wtedy komentarze byłyby zupełnie inne bo o Gromie piszę się tylko dobrze stwarzając otoczkę tajemniczości teworzy legendę. Snajperzy mogliby ewentualnie zapobiec dalszej strzelaninie.

Wywiad ? Policyjny ? Obudź się, to jest Polska, przewpływ informacji w Polsce jest*****owy, weź za przykład USA kiedy to po ataku na WTC okazało się że CIA i FBI miały amteriały ktore pozwoliłyby im wspólnymi siłami zapobiec atakowi.

Co do postępowania z "niebezpiecznymi" to już inna bajka, do tej roboty najlepsi byli AT-cy, ale skąd wiemy czy gość który ma być zamknięty na 3 miesiące za alimenty nie od******li jakiegoś numeru z granatem, a powód jego desperacji może być bardzo malutki ( ma nasrane w głowie lub wyszedł niedawno z pierdla i postanowił sobie że już nigdy nie będzie siedział }. To tak jak z kajdankowaniem w policji "niebezpiecznych przestępców kujemy z tyłu, a bezpiecznych przestępców kujemy z przodu" paranoja, do każdego gościa trzeba podchodzić z jednakową nieufnością, czy to kobieta czy dziecko, czy staruszek. Mam nadzieję że wiesz o co mi chodzi.

Co do dubletów to gadałem z gościami i twierdzą oni że jest to martwy przepis ponieważ prorok przeważnie nie czepia się takich rzeczy )

I najlepszy trafi na lepszego !!!
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 11148 Napisanych postów 51563 Wiek 30 lat Na forum 24 lat Przeczytanych tematów 57816
Heh z tym kajdankowaniem faktycznie smieszne to jest ale w praktyce z tego co rozmawialem, to wszystkich od tylca kuja .

-= Rangers Lead The Way! =-
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 11148 Napisanych postów 51563 Wiek 30 lat Na forum 24 lat Przeczytanych tematów 57816
Niestety, w praktyce jest tak jak pisałem, za dużo w policji Tępych zomoli :)

I najlepszy trafi na lepszego !!!
Nowy temat Wyślij odpowiedź
Poprzedni temat

Sport, a walka na ulicy

Następny temat

FILMIKI Z ĆWICZEŃ KOMANDOSÓW W WALCE W RĘCZ

WHEY premium