SFD.pl - Sportowe Forum Dyskusyjne

Smutna prawda o zarobkach zawodowych kickboxerów - Michał Głogowski

temat działu:

Sztuki Walki

Ilość wyświetleń tematu: 7412

Nowy temat Wyślij odpowiedź
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 6 Napisanych postów 678 Wiek 30 lat Na forum 15 lat Przeczytanych tematów 5910
Źródło : http://ofsajd.onet.pl/newsy/mistrz-w-stanie-zawieszenia,1,5079141,artykul.html

"W różnych formach kickboxingu Michał Głogowski przez długi czas nie miał sobie w Polsce równych. Był też mistrzem świata i coraz lepiej radził sobie podczas prestiżowych międzynarodowych gal zawodowców. Mimo to przerwał profesjonalną karierę. - Zdecydowały kwestie finansowe - mówi.

Jeszcze kilka miesięcy temu było o nim głośno choćby za sprawą udziału w prestiżowych zawodach z cyklu "It's Showtime". Od tego czasu w życiu Michała Głogowskiego wiele się jednak zmieniło. - Trenuję tylko rekreacyjnie. Jeśli mam czas ćwiczę dwa razy w tygodniu, ale zdarza się i tak, że przez dwa tygodnie w ogóle nie ma mnie na zajęciach - nie ukrywa.

- Z samych walk nie da się wyżyć. A ja doszedłem już do takiego momentu, że chcę to robić profesjonalnie albo wcale. Nie zamierzam walczyć co dwa tygodnie, aby tylko podreperować domowy budżet. Poczucie niezależności jest dla mnie bardzo ważne - podkreśla były mistrz świata federacji WKN. - Prawda jest taka, że sponsorzy w Polsce wcale nie rzucają się na zawodników sztuk walki. Dlatego już wiem, że na kickboxingu nie zarobię. I jeżeli wejdę jeszcze kiedyś do ringu, to tylko dla siebie.Głogowski nie kryje, że na dużo lepsze warunki finansowe niż gwiazdy kickboxingu mogą liczyć piłkarze nawet w niskich klasach rozgrywkowych. - W porównaniu z zawodnikami drugiej czy trzeciej ligi to jest przepaść. Oni nie tylko dostają pensje, ale i premie po wygranych
meczach. Nam płaci się tylko za walki. A w przeciwieństwie do piłkarzy nie możemy wychodzić do ringu co tydzień. Jest to niemożliwe ze względów logistycznych, jak i zdrowotnych. Kickboxing charakteryzuje się bowiem wysokim współczynnikiem podatności na kontuzje - mówi.

- Dobrej klasy kickboxer za udział w międzynarodowej gali może liczyć na 2-4 tysiące euro. Z tego musi opłacić sobie przygotowania, podzielić się z trenerem oraz menedżerem. W zależności od zapisów kontraktowych zostaje połowa, maksymalnie 60 procent. A na porządne przygotowanie się do walki potrzeba trzech miesięcy. Do opłacenia są w tym czasie odżywki, lekarze, odnowa, itd. Do tego jeszcze dochodzą "zwykłe" koszty w postaci czynszu, jedzenia, ubrania… - wylicza dwukrotny zdobywca Pucharu Świata w kickboxingu. - Moja największa gaża, którą udało mi się wynegocjować, to niecałe 2,5 tysiąca euro - dodaje.Mimo takich a nie innych realiów finansowych, Głogowski nie żałuje jednak, że w młodości postawił właśnie na kickboxing. - Absolutnie nie żałuję. To była bardzo fajna szkoła życia. Co nieco osiągnąłem, nikomu nie muszę już nic udowadniać. A wcale nie ma gwarancji, że w innej dyscyplinie zaszedłbym tak wysoko. Równie dobrze mógłbym skończyć w akademickiej drużynie i tyle - mówi Michał, który jako nastolatek trenował koszykówkę, karate, gimnastykę i lekkoatletykę. - Teraz jednak nie chodzę już do liceum ani nie studiuję. Mam żonę, rodzinę i nie mogę sobie pozwolić na walkę o sam dyplom czy medal. Nawet w K-1, czyli najbardziej prestiżowej organizacji na świecie, nie zapłacili mi do tej pory ustalonych wcześniej kwot. To podcina skrzydła.- Oczywiście próbuję odzyskać te pieniądze na drodze sądowej, ale
będzie to bardzo trudne. Właściciel organizacji jest zadłużony i wiem od prawnika, że wyegzekwowanie należności stoi pod wielkim znakiem
zapytani - opowiada Głogowski. - Tymczasem biorąc udział w K-1, człowiek ma wrażenie, że uczestniczy nie wiadomo w jak fantastycznym przedsięwzięciu. Balon próżności nadmuchany jest do granic możliwości. Wszystkie te sesje zdjęciowe, pokazowe treningi, wywiady, spotkania,
autografy… Łatwo można ulec wrażeniu, że jest się częścią czegoś wyjątkowego, a tak naprawdę K-1 to zawody jak każde inne. Po gali musiałem odpocząć, najbardziej zmęczona tym wszystkim była… moja głowa.

Głogowski jako pierwszy polski zawodnik zakwalifikował się do turnieju finałowego K-1 Max World Grand Prix. Zawodów w Japonii pod koniec 2010 roku wygrać mu się nie udało, ale w światowej elicie pozostawił po sobie bardzo dobre wrażenie. - Gdy już opadły emocje związane z moim występem w K-1, telefon powoli przestał dzwonić. A ja wreszcie miałem czas na te wszystkie rzeczy, które kiedyś wypadły z mojego komentarz. Mogłem spokojnie poczytać książkę, pooglądać telewizję czy po prostu pójść na spacer… Nie musiałem patrzeć codziennie na wagę i sprawdzać, czy przytyłem. Życie profesjonalnego sportowca to zazwyczaj pewien powtarzający się schemat, a ja mogłem robić dokładnie to, na co miałem ochotę - zaznacza mistrz świata amatorów w kickboxingu z 2007 roku.Co ciekawe, Głogowski wcale nie uważa siebie za fana sztuk walki. - Obejrzę coś tylko jak jest fajnie zrobione. Patrząc na gale UFC czy Strikeforce, ciężko tam dostrzec słabych zawodników. U nas poziom rywalizacji nie zawsze jest wysoki. Nie brakuje walk, które wręcz są żenujące. Ale nie dziwię się, że ktoś je organizuje, skoro są chętni, aby to oglądać. Tak było od zawsze: albo szło się do cyrku, albo na arenę zobaczyć gladiatorów. Dlatego często widzimy postacie, które niewiele potrafią, ale mają medialne twarze, są celebrytami. Stąd zainteresowanie takimi starciami jak choćby Marcin Najman kontra Hardkorowy Koksu. Swoją drogą, idąc dalej tym tropem chętnie zobaczyłbym w akcji choćby… Krzysztofa Ibisza - śmieje się 14-krotny mistrz Polski w różnych formach kickboxingu.Zdaniem Głogowskiego, ciężko w tej chwili oceniać, czy popularność sportów walki w Polsce będzie jeszcze rosła czy też powoli osiąga
apogeum. - Wszystko zależy od ludzi. Jeżeli któraś z największych telewizji, zdecyduje się dać szansę dyscyplinie, dalszy rozwój jest możliwy. Bo nie ma co się oszukiwać, że to właśnie telewizja kreuje świadomość kibiców w naszym kraju. Kiedyś prawie nikt nie emocjonował się skokami narciarskimi, Formułą 1 czy biegami
narciarskimi. Wystarczyło trochę relacji z udziałem Polaków i teraz większość potrafi z głowy powiedzieć nawet czołówkę klasyfikacji generalnej danych zawodów - przekonuje 28-letni zawodnik. - Z drugiej strony, w naszym kraju pokutuje przekonanie, że sporty walki są rozrywką dla biednych, co raczej nie wróży temu, żeby stały się one naszymi dyscyplinami narodowymi. W Polsce jedynym pozytywnym wyjątkiem, jeżeli chodzi o nakłady na sporty walki, jest KSW. Jest telewizja, są widzowie i są sponsorzy. W kickboxingu możemy sobie o tym tylko pomarzyć.

Stabilizację finansową na razie ma przynieść Głogowskiemu jego własna działalność biznesowa. Zawodnik postanowił wykorzystać wiedzę zdobytą podczas studiów na Politechnice Warszawskiej i założył firmę Creadoor, zajmującą się produkcją i sprzedażą drzwi różnego rodzaju. - W naszej ofercie mamy naprawdę nowoczesne, designerskie modele.
Mój kuzyn jest projektantem wnętrz, ja skończyłem inżynierię materiałową i tak postanowiliśmy połączyć nasze umiejętności. Liczę, że w ciągu kilku, najpóźniej kilkunastu miesięcy firma rozkręci się na tyle, że nie trzeba jej będzie już poświęcać tak wiele czasu. Na razie jednak, żeby rozwinąć działalność, muszę mieć czas i energię - tłumaczy.Do momentu przerwania kariery Głogowski stoczył ponad 200 walk. - Mniej więcej sześć lat temu zgubiłem swoją książeczkę z zestawieniem pojedynków. Wówczas było w niej wówczas 117 amatorskich starć. Od tego czasu nie prowadziłem już tak dokładnej statystyki, ale sumując walki zawodowe i amatorskie dwieście z pewnością by się uzbierało - twierdzi. Zdecydowana większość z nich kończyła się zwycięstwem Polaka. - Na pewno bardzo ciężko było wygrać turniej amatorskich mistrzostw świata. Najbardziej prestiżowy był z kolei start w zawodach K-1. Wbrew pozorom, mile wspominam też każdy z tytułów mistrza Polski - odpowiada, zapytany o to, które ze swoich osiągnięć ceni najbardziej. Nie jestem człowiekiem przesądnym, nie odbywałem przed walką żadnych rytuałów. Zawsze natomiast następowało wyciszenie, swego rodzaju medytacja. Inni w ostatnich godzinach przed wyjściem na ring musieli się wygadać, ja zaś potrzebowałem zamknięcia i skupienia. Kiedy człowiek idzie z szatni do ringu, tak naprawdę ma w głowie pustkę. Jedyne, o czym można myśleć, to symulacja walki, rozgrywanie jej w głowie. W trakcie samej konfrontacji myśli się już jedynie o tym, jak oszukać przeciwnika i wygrać starcie - przekonuje Głogowski.

O ile przygotowanie mentalne zazwyczaj nie było problemem, o tyle pochodzący z Siedlec zawodnik na początku przygody z kickboxingiem miał kłopoty z utrzymywaniem wagi. - Trzeba było patrzeć, co się je i kiedy się je. Żona dbała o mnie i pilnowała mojej diety. Początkowo miałem pewne trudności, ale później waga się już ustabilizowała i nie było większych wahnięć. W sumie nigdy nie stosowałem żadnej specjalnej diety, mającej własną nazwę. Menu było całkowicie zależne od treningu. Stopniowo udało mi się poznać swój organizm i ta wiedza
przekładała się między innymi na jedzenie - mówi zawodnik, który od kilku lat związany jest z warszawską Akademią Walk.

- Od pierwszego treningu w Siedlcach byłem strasznie zmotywowany. Przygodę z kickboxingiem zacząłem dość późno, bo dopiero na 3-4
miesiące przed osiemnastymi urodzinami. Zobaczyłem, że idzie mi nieźle i w parze z możliwościami rosły mi też chęci do treningów i walk. Po kilku
latach zmieniłem klub, przyjechałem do Warszawy. Przez rok ćwiczyłem sam, m.in. byłem w Tajlandii na specjalnym obozie, gdzie spędziłem około kilka miesięcy i muszę przyznać, że trochę tęsknię teraz za tym państwem. Kiedy pierwszy raz się tam pojawiłem, miałem wrażenie, że to istny raj na ziemi. Bardzo odpowiadał mi tamtejszy klimat. Chętnie znów zamieniłbym polski styczeń i luty na ten, który mają w Tajlandii. Tam średnia temperatura dochodzi wtedy nawet do 35 stopni. A miejscowi to mili, życzliwi ludzie. Po powrocie z Azji poznałem trenera Roberta Popławskiego i do dzisiaj ćwiczę pod jego okiem. Tyle że teraz już zupełnie amatorsko - podkreśla.

Sam określa swój status jako "zawodnik w stanie zawieszenia". - Na pewno chciałbym jeszcze spróbować, ale niczego nie obiecuję. Nie chcę, aby za życzono mi znalezienia bogatego sponsora albo intratnej propozycji ze strony którejś z organizacji. Najbardziej życzyłbym sobie po prostu szczęścia. Wtedy będę zadowolony, niezależnie od tego, czy jestem na ringu czy nie. Ale faktem jest, że najciekawsze momenty mojego życia wiążą się między innymi z kickboxingiem. Najprzyjemniejszą chwilą zawsze był dla mnie odpoczynek po wygranej walce. Chciałbym przeżyć jeszcze kilka takich momentów - kończy Głogowski."




A to komentarz, który świetnie podsumowywuje smutną Polską rzeczywistośc
"Ten artykuł obnaża prawdę o tych galach i organizacjach Kasa i jeszcze raz kasa tylko że dla promotorów i organizatorów Jak trzeba płacić zawodnikowi to już jest problem. Robi się wiele szumu w okoł walk na słabym poziomie ale za to z celebrytami w ringu. Te wszystkie KSW to taki wspóczesny objazdowy cyrk dla gawiedzi. In bardziej napompowany tym lepiej się sprzeda. Szkoda , że naprawdę wartościowi zawodnicy róznych sztuk wali czy to boks czy kickboxing giną w tym medialnym tłumie. Szkoda że człowiek który postawił na ciężką sportową prace nie zdobył uznania. Bo lepiej sprzedaje się Pudzian ( jako zawodnik MMA), hardkorowy koksu czy Najman"

"Walcz z sercem ale używaj tez głowy"
Zapasy - Stoczonych Walk : 10

Ekspert SFD
Pochwały Postów 686 Wiek 32 Na forum 11 Płeć Mężczyzna Przeczytanych tematów 13120

PRZYSPIESZ SPALANIE TŁUSZCZU!

Nowa ulepszona formuła, zawierająca szereg specjalnie dobranych ekstraktów roślinnych, magnez oraz chrom oraz opatentowany związek CAPSIMAX®.

Sprawdź
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 2 Napisanych postów 220 Na forum 13 lat Przeczytanych tematów 4810
Dzięki za wklejenie wywiadu, ale ten komentarz na końcu jest chyba niezbyt trafiony.
Wątpię żeby organizatorzy i promotorzy byli u nas bardziej "pazerni" niż gdzie indziej (w wywiadzie też nikt nie sugeruje, że zawodnicy są "okradani" przez menagerów). Wątpię też, że lepsze zarobki piłkarzy nawet niższych lig wynikają z tego, że piłkarscy promotorzy i organizatorzy rezygnują z zysku na rzecz docenienia ciężkiej pracy sportowca.
Żeby sport się "sprzedawał", musi go po prostu oglądać dużo ludzi - a więc sami fani dyscypliny nie wystarczą, musi być grono nazwijmy to "casual fanów" - takich którzy siądą przed telewizorem/pójdą na galę gdy nie mają nic lepszego do roboty. Tutaj takie sporty jak przytoczone w wywiadzie skoki czy biegi mają sporą przewagę - są bardziej czytelne, wyraźny jest w nich element patriotyczny - zawodnicy wyraźnie reprezentują swój kraj, mają na piersi orzełka, są w narodowej drużynie itd., (wiem że przed walkami też są nieraz flagi i hymny, ale i to nie zawsze, a i tylko niektórzy zawodnicy podkreślają że walczą dla kraju (nie twierdzę że walczą "dla mamony", tylko że tego nie podkreślają. Po prostu w sportach walki jakoś ten element jest słabszy, nie ma takiego znaczenia). Transmisje są w sobotnie czy niedzielne popołudnia a nie w nocy (nie trzeba było czekać na Małysza do 12 w nocy) i spokojnie może do nich zasiąść cała rodzinka w pełnym przekroju wiekowym - nie trzeba chyba przekonywać, że "mordobicia" takiego społecznego atutu nie mają. Poza tym prawie każdy kiedyś w młodości przynajmniej trochę biegał lub w coś grał więc łatwiej się "identyfikować" ze sportowcem (tzn. jak ktoś kiedyś grał w piłkę to wie ile wysiłku wymaga gra 90 minut na pełen gwizdek. Z doświadczenia wiem, że o tym jak męczące jest 3 minuty walki ludzie nie mają pojęcia dopóki sami nie spróbują na jakiejś sekcji). Z tych powodów różnego rodzaju sporty walki nawet w dużej telewizji przyciągną mniej ludzi niż bieg/mecz. Żeby zwiększyć swoje szanse, organizatorzy walk muszą zagwarantować odpowiednią oprawę (sam Głogowski w wywiadzie reprezentuje kogoś kto nie jest fanem SW i podkreśla, że ogląda tylko dobrze zorganizowane widowiska) i zrobić freak-fighty (czyli te nieszczęsne najmany, pudziany i inne koksy). Sam Głogowski przedstawia zresztą KSW jako pozytywny wyjątek i w sumie pozytywne dla fighterów zjawisko, z MMA Attack pewnie będzie tak samo niedługo. Prawda jest taka, że po prostu to jest mało popularny sport i tyle - jak jakiś curling czy coś podobnego niestety. Nam fanom ciężko to zrozumieć dlatego nadajemy na promotorów itd. To że ciężka sportowa praca fachowca jest niedoceniana jest oczywiście smutne i niesprawiedliwe, ale kickbokserzy to tylko jeden z wielu niedocenianych zawodów w życiu. Kto docenia pracę policjantów, śmieciarzy itd. :P też ciężko pracują i niewiele z tego mają...
Ten artykuł po prostu opisuje kolejnego sportowca w dyscyplinie, z której nie da się wyżyć - a taka jest większość sportów. Niczego nie demaskuje, żadnej wielkiej prawdy nie odkrywa (jak to art na 0necie :P)

Zmieniony przez - MatiAu w dniu 2012-04-10 11:43:15
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 3 Napisanych postów 318 Na forum 12 lat Przeczytanych tematów 5250
No niestety sport to szambo i jak jest się zawodnikiem to trzeba patrzeć żeby nie wpaść więcej niż po kostki, a nurkowanie po uszy po ka$€ trzeba zostawić specjalistą - swojemu menadżerowi np.

I tak jak MatiAu napisał odnośnie sztuk walki, że najwięcej osób rozumie boks potem MMA i na szarym końcu właśnie kickbox.

Przygotowanie się do walki na ringu jest bardzo ciężkie i jeśli się sportu po prostu nie kocha to jest to niemożliwe na dłuższa metę.
I do tego trzeba mieć talent. Nie może być tak, jak się ten zawodnik żali, że nie może się przygotować do walki bo mu nie starcza na kreatynę itp.

Zawodnikiem można być tylko z talentem i z miłości do sportu, nigdy dla pieniędzy.
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 14 Napisanych postów 958 Wiek 42 lat Na forum 21 lat Przeczytanych tematów 17700
A byle piłkarz z drugiej ligi angielskiej czy włoskiej zarabia rocznie pół miliona czy milion euro...
Takie życie, płacą za to co TV transmituje, a prawdziwi mistrzowie w niszowych dyscyplinach nie wyżyją ze swych tytułów.
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 0 Napisanych postów 84 Na forum 12 lat Przeczytanych tematów 1916
zawsze mozna sie przniesc do boksu tak jak kliczkowie czy saleta, na pewno jest wiele takich przykladow. Tylko pytanie czy umiejetnosci wystarczajace
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 14 Napisanych postów 958 Wiek 42 lat Na forum 21 lat Przeczytanych tematów 17700
W boksie też nie koniecznie są kokosy, przykładowo Wach za ostatnią walkę dostał do ręki 10 tys $.
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Specjalista
Szacuny 69 Napisanych postów 1815 Wiek 31 lat Na forum 15 lat Przeczytanych tematów 35261
A powiedz szczerze skąd te pieniądze mają się brać? jak powiesz mma to zawsze ktoś skojarzy że to Pudzian, Najman i jakiś Czeczen, a jak dobrze trafisz to może jeszcze paru wymieni, jak powiesz boks to od razu Adamek, Tyson, Klitchko, a jak nawet w jakimś klubie KB zapytasz o zawodników z KB to od sporej części nikogo nie wymienią.

,,chodzić już umiem, teraz chce umieć latać" Eldoka

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Znawca
Szacuny 30 Napisanych postów 1358 Wiek 37 lat Na forum 18 lat Przeczytanych tematów 22408
No niby tak.Nawet jeśli by ktoś chciał przejść na boks nie jest powiedziane że walcząc samymi rączkami będzie tak samo dobry.Może okazać się jeszcze słabszym zawodnikiem.I tak w sumie trafi do punktu wyjścia.
Chyba że ktoś w k1 chciałby walczyć.Tam chyba nieco bardziej jest to wypromowane.I kasa pewnie jest konkretna.
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 0 Napisanych postów 34 Na forum 12 lat Przeczytanych tematów 1598
No właśnie nie ma aż takiej konktretnej kasy, w tekście pisze, że Pan Głogowski walczył w K1 i wcale dużo nie zarobił, a w dodatku ciąga się po sądach.

Zmieniony przez - Stanik w dniu 2012-04-15 13:17:22

Mad Dogs Gdynia

Nowy temat Wyślij odpowiedź
Poprzedni temat

Worek treningowy

Następny temat

Worek treningowy - jaki wybrać

WHEY premium