Jest to mój pierwszy post na tym forum.
Coś o Sobie:
Mam na imię Wojtek, 25 lat na karku i problem z tytułowym prosiakiem czyli brzucholem (a właściwie oponką)
Rys historyczny:
Zaczęło się 5 lat temu, kiedy po wyjściu z wojska złamałem nogę (pęknięcie skośne kostki). W liceum ważyłem 52,5kg na 181 wzrostu, do czasów wojska dobiłem na domowej, czy raczej garażowej siłowni do 63kg. Po 2 miesiącach lezenia z nogą w gipsie z 63kg wskoczyłem na.... 81kg! I wtedy się zaczęło - zrywy do walki o odzyskanie sylwetki. Szkoda, że tylko czasowe zrywy. Przez 5 lat ten sam cyrk - kilka miesięcy na siłowni, jakieś problemy z czasem (czyli rezygnacja z siłowni) i powtórne przybieranie kilogramów.
Na dzień dzisiejszy ważę 94kg, ale ze względu na to, że uczelnia nie pozwala mi na regularną siłownię - w pół roku zyskałem raptem kilogram, ale straciłem całkiem sporo mięśni, w efekcie wyglądam strasznie.
Dotychczasowe fiaska ponosiłem ze względu na zbytni rygor i prawdopodobnie brak celów krótkofalowych. Dostawałem diety, z którymi wytrzymywałem góra 2 tygodnie i plany treningowe, dla których unikania znajdowałem wymówki.
Uznałem, że po 5 latach czas w końcu pozbyć się balastu. Zdecydowałem się na prowadzenie dziennika, ponieważ jest to pewien sposób motywacji do nieprzerywania walki - w końcu pokażę tu swoje obecne zdjęcia i czułbym się bardziej upokorzony, gdybym poddał się gdzieś po drodze i po raz kolejny pozostał w obecnym kształcie. To taka motywacja, żeby pokazać, iż mogę to zmienić.
Oto obecne fotki:
Dla porównania zdjęcie z wojska:
Rok temu dzięki jeździe na rolkach udało mi się schudnąć z 90kg do 81kg w +/- 2 miesiące (brak diety, brak suplementów), gdzie brzuch prawie zniknął. Niestety, ten rok na uczelni nie pozwala mi się pogodzić z siłownią, więc było bez zrywów. Siedzący tryb sprawił, że odrobiłem z naddatkiem utracone kilogramy - po prostu przywykłem do wieczornych posiłków.
A teraz czas na konkrety - czyli mój plan na zgubienie kilogramów.
Po pierwsze - dieta. Dzięki kalkulatorowi:
http://www.caloriecontrol.org/healthy-weight-tool-kit/weight-maintenance-calculator-men
ustaliłem, że moje dzienne zapotrzebowanie kalorii to ~2700 cal. Gwoździem programu będzie ujemny bilans kaloryczny. Nie mam jeszcze poobliczanych wartości poszczególnych posiłków, wiem jednak, że dotychczasowe menu pozwalało mi utrzymać 94kg (od 3 miesięcy), co oznacza, że było to właśnie około 2700 cal. Od 2 dni zmniejszyłem dawkę posiłków, wyeliminowałem smażone mięcho na tłuszczu, chleb jasny, słodycze, margarynę. Zamiast słodzonych napojów - woda niegazowana + herbata, gdzie zamiast 2 łyzeczek słodzę 1 płaską. Poza tym - 1/3 poprzednich porcji na posiłek (1/3 wyeliminowana, pozostałe 2/3 podzielone na więcej posiłków). Jako kolacja - tylko jajka, serek wiejski, twaróg czy rybka wędzona. Kolacja nie później niż 19 (chodzę spać koło północy).
Wiem też, że organizm przystosowuje swoje potrzeby po określonym czasie (czyli zmniejsza zapotrzebowanie, co hamuje proces chudnięcia), postanowiłem więc, że jeden dzień w tygodniu, domyślnie sobota, będę jadł "po staremu" - czyli właśnie jakiś grill, piwo czy spaghetti :) Organizm powinien dać się w ten sposób zmylić i utrzymać wyższe wymagania kaloryczne.
Po drugie:
Suplementacja. Pisałem już z obsługą sklepu sfd, zostały mi polecone suplementy:
Trec ClenBurexin
FA LipoBurn
Dorian Black Bomb
VPX RedLine
Znalazłem jednak w domu pozostałości poprzednich zrywów, czyli 40caps Olimp Thermo Stim i 26caps QNT StackForce. Jako, że nie lubię zbyt mocnego kopa z rana (po Stacku kołacze mi serducho) - będę zażywał 1 caps ThermoStima. Stack idzie przed treningiem. Po wyczerpaniu zapasów, czyli po miesiącu zaopatrzę się w coś nowego - myślałem o Dorianie i RedLine, na rano coś lżejszego.
A teraz po trzecie:
Aktywność fizyczna. Tu upatruję największych zmian i wyników.
a) rolki. Po prostu uwielbiam nocne jazdy po pobliskim marketowym parkingu. Rok temu dało baaaaaardzo dużo.
b) bieganie. Nigdy go nienawidziłem, nawet w wojsku. Polubiłem podczas zrywów, potrzebuję jednak nowych butów (NewBalance oczywiście Tutaj z 1km męczących biegów doszedłem do 7 km (w ubiegłych latach) na kolację.
c) rower. I to jest podstawa treningu. Używałem programu Nokia Sports Tracker, który rozszerzył się na inne platformy i nazywa się obecnie Sports Tracker (ST). Świetny licznik do biegania, jeżdżenia i na rolkach i rowerze, korzystający z GPS, uwzględniający zmiany wysokości (zjazdy, podjazdy).
Rower będzie codziennie (na ile pozwoli pogoda) około 17 - 1 godzinka. Rolki na tygodniu (przy pogodzie) od 22 - 1,5 godziny. A bieganie 3 razy w tygodniu z rana - około 25 minut.
Dzięki ST wiem, że typowy wyjazd rowerem to 800-900 cal. spalonych, resztę trzeba dopiero pomierzyć. Nie wiem tylko co robić w wypadku deszczu: bieganie możliwe, ale rolek i roweru szkoda. Chyba jakiś 30-minutowy trening obwodowy z Men's Health.
A tu jeszcze porównanie wyników 2 jazd rowerem w tym sezonie (1 na sucho, 2 ze stack force):
Dodam, że w drugiej jeździe brakuje kilometra (zapomniałem odpalić ST :D), a końcówka to nie jazda po nowiutkim chodniczku a po wyboistej, żużlowej drodze, gdzie mocno zwolniłem.
Dzisiaj rano czułem się bardzo dobrze, lekko pobudzony porannym ThermoStimem. Zaraz szklanka maślanki naturalnej jako II śniadanie, potem spacerek po lesie.
Mam nadzieję, że nie spowodowałem skrajnego niesmaku aktualnymi zdjęciami.
Kolejne zdjęcia - za miesiąc.