SFD.pl - Sportowe Forum Dyskusyjne

Rosyjskie pieklo!

temat działu:

Sztuki Walki

słowa kluczowe: ,

Ilość wyświetleń tematu: 13831

Nowy temat Wyślij odpowiedź
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 0 Napisanych postów 26 Na forum 20 lat Przeczytanych tematów 1172
Przeczytalem ostatnio ciekawy artykul w "Polska zbrojna". Autorem jest ALEKSANDER RAWSKI , oto on:

Piekło na własne życzenie



"Vitiaz"- jednostka specjalna Wojsk Wewnętrznych Federacji Rosyjskiej

Prawa do noszenia bordowego beretu rosyjskiej jednostki antyterrorystycznej "Vitiaz" nie dostaje się za darmo. Czy jednak cena, jaką trzeba zapłacić, aby go nosić, nie jest zbyt wysoka? Kilka miesięcy wcześniej, podczas sprawdzianów, zginął jeden z żołnierzy!
Tajny rosyjski poligon, zaimprowizowany "ring". O prawo do noszenia bordowego beretu - symbolu waleczności i odwagi - walczy czterech finalistów z rosyjskiej jednostki antyterrorystycznej "Vitiaz". Wszyscy są wyczerpani, a zmiażdżone nosy utrudniają oddychanie. Nie potrafią już zadać skutecznego ciosu, a na "ringu" muszą wytrwać co najmniej dwanaście minut. Chcąc zyskać na czasie, zaczynają markować uderzenia. Jednak nie pozostaje to niezauważone przez sekundujących mu oficerów. Aby zmusić zawodników do walki, z impetem wkraczają na plac boju, z rozbiegu przewracają ich serią potężnych kopniaków.


W przemoczonych, podartych mundurach, na kolanach kilkakrotnie pokonują piaszczyste wzniesienie.

- Walczcie! - wrzeszczą.

Borys pierwszy podnosi się z ziemi. Krew, sącząca się z rozbitego łuku brwiowego, zalewa oczy. Nie może ich otrzeć, gdyż musi osłaniać twarz przed kolejnymi ciosami kapitana z jednostki "Vitiaz". Ogolony na łyso oficer z zajadłością uderza nie tylko pięściami, ale też łokciem, kolanem i kantem stopy. Celuje w brzuch, splot słoneczny i żebra. W tym czasie inny "rozprawia się" z Andrejem. Już dwukrotnie powalił go na ziemię.

Andrej wodzi już wokół błędnym wzrokiem, ale wie, że w tym pojedynku zdany jest wyłącznie na siebie - nikt go nie wesprze, nikt też nie powstrzyma przeciwnika.

Kilkudziesięciu widzów w milczeniu obserwuje krwawe starcia. Wśród nich można dostrzec oficerów z grupy GRU "Nietoperze", którzy w Afganistanie "polowali" na amerykańskich doradców. Są też zwiadowcy z elitarnego oddziału "Alfa", mistrzowie w cichym zadawaniu śmierci nożem, i snajperzy z jednostki "Wympeł", przeznaczonej do zwalczania ataków terrorystycznych w obiektach nuklearnych. Ale stoją też rodziny walczących.

Albo rzeźnik, albo skazaniec

- Obecność bliskich na tym brutalnym spektaklu ma wymiar psychologiczny - przekonuje płk Sergiej Iwanowicz Lysjuk, twórca i pierwszy dowódca "Vitiaz", jednostki specjalnej Wojsk Wewnętrznych Federacji Rosyjskiej. - Widok matki, siostry lub żony mobilizuje walczących, wyzwala w nich dodatkową siłę.

To właśnie Lysjuk, ze szkoleniowcami "Vitiaz", opracował zasady zdobycia bordowego beretu. W tej elitarnej jednostce poborowy nie otrzymuje go bowiem wraz z mundurem - trzeba go zdobyć podczas specjalnej selekcji, po co najmniej sześciu miesiącach służby w pododdziale i osiągnięciu najwyższych ocen ze strzelania, taktyki i wychowania fizycznego. Przystępujący do egzaminu powinien umieć pokonać strach i zaakceptować ból.

- Antyterrorysta, który chce być skuteczny, powinien sam zadecydować, czy na polu walki jest "rzeźnikiem", czy "skazańcem". Chodzi o odpowiednie ukształtowanie świadomości młodego człowieka, tzw. obniżenie instynktu samozachowawczego pozwalającego mu na... okaleczenie ciała - twierdzi jeden z oficerów jednostki "Vitiaz". Takie "znieczulenie" psychiki sprawi, że w trudnych sytuacjach bojowych będzie można utrzymać organizm w stałej mobilizacji do działania.

- Wtedy nasz "bojec" zaciśnie zęby i będzie walczył nawet gdy tryska krew i pękają kości - przekonuje Lysjuk. Puł-kownik wiele razy był w podobnych sytuacjach podczas bojowych operacji. Brał udział m.in. w oswobodzeniu zakładników w Budionnowsku, Pierwomajsku i Suchumi. Uczestniczył w tajnych akcjach na terenie Górnego Karabahu i współpracował ze sztabem operacyjnym w teatrze na Dubrowce w Moskwie. Już samym wyglądem wzbudza respekt - dwa metry wzrostu, ponad sto kilogramów wagi i potężne dłonie. Te ręce wielokrotnie ratowały mu życie. Na pytanie, ilu zabił ludzi, zamyśla się. Po chwili ucina sprawę lakoniczną refleksją: - Zawsze starałem się tego nie robić.

Bez kropli wody

Żołnierze walczący o bordowy beret mają 25-40 lat. Pochodzą z różnych zakątków Federacji Rosyjskiej. Michaił mieszka w Okułowie (Obwód Nowogrodzki), Fiodor urodził się w Peczorach pod Uralem, a Anatolij w Dubowcach nad Wołgą. Do selekcji zgłosili się na ochotnika. Sami więc zgotowali sobie piekło, a i tak jest ono niczym w porównaniu ze służbą w Czeczeni, gdzie przebywali przed miesiącem, prowadząc bojowe działania. Tam poznali smak wal-ki o przetrwanie. Ich psychika była "gięta" na wszystkie możliwe sposoby. Widzieli śmierć, bezradność i zniszczenie. Zdarzało się, że... płakali. Dla nich zmagania na podmoskiewskim poligonie są walką tylko z własnymi słabościami...

Na starcie stanęło 96 ochotników. Każdy wyposażony w "kałasza", hełm i kuloodporną kamizelkę z dwiema płytami pancernymi, a to ponad jedenaście kilogramów dodatkowego obciążenia. Ruszają pół godziny przed świtem. Instruktorzy od początku 12-kilometrowego marszobiegu narzucają ostre tempo. Kto pozostaje w tyle, wypada z gry. Czterokrotnie forsują rzekę. Niosąc rannego, brną w wodzie sięgającej szyi. Zamoczenie karabinu jest jednoznaczne z powrotem do koszar.

- Na postojach zamiast odpoczynku wykonujemy pompki, aż do utraty tchu - opowiada Aleksej z Woltiewa (Obwód Archangielska). Całą trasę pokonują bez jedzenia i picia.

W przemoczonych, podartych mundurach kilkakrotnie pokonują na kolanach piaszczyste wzniesienie. Schodząc, na zmianę muszą się czołgać lub robić przewroty, po których trudno utrzymać równowagę. Wydaje się, że "zabawie w piaskownicy" nie ma końca. Instruktorzy sypią piaskiem w twarz, przydeptują butem, gdy ktoś zbyt "odstaje" od ziemi.

- W realnym boju nie ma miejsca na chwilę wahania - wyjaśnia kapitan jednostki "Vitiaz", instruktor selekcji. - Ataku trzeba spodziewać się z każdej strony. Nie można lekceważyć przeciwnika, nawet gdy jest prawie martwy. - Kapitan zna przypadek, że terrorysta walczył, pomimo złamanej kości policzkowej i zmiażdżonych genitaliów. Determinacja dodawała mu sił. Tę niewiedzę żołnierz może przypłacić życiem.

Skąpani w płomieniach

Zdobywanie Łysej Góry ostrzeliwanej ślepakami przez dwa karabiny maszynowe jest kolejnym zadaniem uczestników selekcji. Nie byłoby ono uciążliwe, gdyby nie ciągłe ponaglenia instruktorów. Poza tym przemoczone żołnierskie buty mocno dają się we znaki. Maszerują w ciszy, którą przerywają jedynie komendy instruktorów i ciągle powtarzające się słowa: "Wytrzymaj!", "Szybciej!"

Jednak są sytuacje, że "bezduszny oprawca" zmienia się w przyjaciela. Kiedy Leonida idącego na czele kolumny chwyta kurcz nogi, od razu pojawia się przy nim instruktor, który na taką dolegliwość ma sprawdzony patent. Wyjmuje z kieszeni niewielką buteleczkę wypełnioną spirytusem i maczając w nim chirurgiczną igłę, brutalnie nakłuwa chłopakowi zdrętwiałe mięśnie.

Do szczytu dochodzi tylko połowa uczestników. Forsowny marszobieg przez gęsty las eliminuje kolejnych trzydziestu. Do ośrodka szkolenia poligonowego "Vitiaz", znajdującego się pod Moskwą, dociera zaledwie osiemnastu. Są u kresu wytrzymałości: zmęczeni, brudni, sponiewierani. A jeszcze czeka ich tor przeszkód. Rozpoczynają od wspinaczki po wąskiej drabince na drugie piętro budynku, a następnie przechodzą po moście linowym. Marsz skutecznie utrudnia gryzący w oczy, czarny dym i wysokie płomienie wydobywające się z pojemników z napalmem. Wokół strzelają karabiny maszynowe, a niemal pod nogami wybuchają petardy. W warunkach niemal realnego boju pokonują jeszcze piętnaście innych przeszkód, m.in.: ścianę płaczu, tunel, zasieki i tzw. ścieżkę zdrowia, czyli bieg pośród rozhuśtanych opon, których potężne uderzenie powala na ziemię. Wszystko bez chwili wytchnienia. Nic więc dziwnego, że do ostatniej konkurencji - walki na pięści - kwalifikuje się tylko czterech żołnierzy. Właśnie oni dostają bordowe berety.

Kilka miesięcy temu tę próbę jeden z kandydatów przypłacił życiem.
Ekspert SFD
Pochwały Postów 686 Wiek 32 Na forum 11 Płeć Mężczyzna Przeczytanych tematów 13120

PRZYSPIESZ SPALANIE TŁUSZCZU!

Nowa ulepszona formuła, zawierająca szereg specjalnie dobranych ekstraktów roślinnych, magnez oraz chrom oraz opatentowany związek CAPSIMAX®.

Sprawdź
...
Najnowsza odpowiedź. Aktualizacja:
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 2 Napisanych postów 328 Na forum 21 lat Przeczytanych tematów 4147
wiem _Knife_ gdzies podawałem z linkiem do twojej strony a teraz ktos to odsiwrzył i sie zorientowałem że tu poprostu wkleiłem ...

-=[https://bundles.sfd.pl/../../buziaki/29.gif[/img]]=- SFD FIGHT CLUB -=[]=- SFD FIGHT CLUB -=[]=- SFD FIGHT CLUB -=[[img]../../buziaki/29.gif" alt="" />]=-
https://www.sfd.pl/topic.asp?whichpage=1&topic_id=91981 - strona klubowa Przyłącz się !


FIGHT ONLY FOR POLAND !

Nitorus Oxide Systems

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 1 Napisanych postów 967 Na forum 20 lat Przeczytanych tematów 9601
Ciekawe . Rosyjskie metody zawsze byly ciekawe
Ciekawy jestem jak to sie ma do selekcji np. SAS
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 3 Napisanych postów 376 Na forum 20 lat Przeczytanych tematów 4367


Prawie prawda
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 1 Napisanych postów 967 Na forum 20 lat Przeczytanych tematów 9601
Kurcze wlasnie przeczytalem co napisalem ( 3 razy ciekawe )
Co do tego zdjecia to przypomina to jakis oboz pracy :)
Van Skad masz takie fajne foto ??

A co do cwiczen specnazu to ostatnio slyszalem taki motyw ( z dosc pewnego zrodla )
Goscie mieli wyskoczyc z auta jadącego 70 km/h , wielu ucierpialo powaznie.
Jak mowilem ciekawe metody Interesujace czy w innych formacjach na swiecie tez sie takie stosuje .
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 3 Napisanych postów 376 Na forum 20 lat Przeczytanych tematów 4367


Emblemat "Witków"
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 3 Napisanych postów 376 Na forum 20 lat Przeczytanych tematów 4367


Pająki z OMONU
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 2 Napisanych postów 328 Na forum 21 lat Przeczytanych tematów 4147
no ciekawy tekst nie powiem ja znalazłem dwa inne na necie które tu wklejam też ciekawe tylko ile w nich prawdy


Oswajanie z krwią zołnierzy Specnazu - trening

UWAGA: TEKST (jak to u Suworowa) TWORZĄCY MIT SPECNAZU - ALE PRZYJEMNIE SIE CZYTA :) ZA BARDZO NIE NALEZY SIE SUGEROWAC...



Kolejnym elementem szkolenia żołnierza Specnazu było oswojenie go z widokiem krwi i zabijaniem. Dla Specnazu zadanie to było znacznie ważniejsze i bardziej skomplikowane niż na przykład dla piechura. Żołnierz piechoty zabija swego przeciwnika zwykle z odległości powyżej 100 metrów, często nawet 300-400 i więcej. Piechur nie widzi wyrazu twarzy wroga. Jego zadanie polega tylko na poprawnym złożeniu się do strzału, wycelowaniu, wstrzymaniu oddechu i płynnym ściągnięciu spustu. Żołnierz taki w czasie pokoju strzela tylko do tarczy ze sklejki, a podczas wojny do ludzi, którzy z większej odległości niewiele różnią się od sylwetkowych tarcz. Krew, którą widzi żołnierz piechoty, to krew jego własnego kolegi lub jego własna. Ta krew wywołuje wściekłość i żądzę zemsty... Po takim widoku piechur prowadzi ogień do wroga nie czując wyrzutów sumienia.

Przygotowanie żołnierza Specnazu w tym zakresie było znacznie trudniejsze. Powinien on zabijać przeciwnika patrząc mu prosto w oczy. Dane będzie mu patrzeć na krew, i nie będzie to krew kolegów, często należeć będzie do zupełnie niewinnego człowieka. Dowództwo Specnazu musiało być przekonane o tym, że każdy żołnierz w krytycznej sytuacji wypełni swe zadanie.

Krew, tak samo jak ogień, stanowiła jeden z nieodłącznych atrybutów szkolenia bojowego Specnazu. Wcześniej uważano, że żołnierza należy oswajać z widokiem krwi. Na początku trochę krwi, a potem z dnia na dzień coraz więcej.

Nie! - mówią współcześni eksperci. Pierwsze spotkanie żołnierza Specnazu z prawdziwą krwią powinno być zupełnie niespodziewane, a krwi powinno być bardzo wiele. W jego bojowej biografii będzie wiele potwornych rzeczy, więc niech się przyzwyczaja nie dziwić się niczemu, niczego się nie bać.

Grupę młodych żołnierzy Specnazu zrywa w nocy z łóżek sygnał alarmu bojowego i każe udać się w "pościg za agentem". Czym pogoda gorsza, tym lepiej. Najlepiej, aby padał ulewny deszcz, dął wiatr. Wielokilometrowy tor przeszkód. Przeszkód jest na nim bardzo wiele. Połamane schody, szczeliny w murze, liny nad lejami i rowami. Wszystko mokre i oślizgłe. Naprzód! Pluton młodych gna ostatkiem tchu, serce wyrywa się z piersi. Nogi ślizgają się. Ręce pokaleczone i potłuczone. Naprzód, wasza mat'! Wściekłości prawie nie ma końca. Dowódcy są źli, żołnierze tym bardziej. Wyrazić swą złość żołnierz może tylko po cichu, tylko ciosem pięści w twarz słabszego kolegi, tylko kopniakiem w żebra w odpowiedzi. Na trasie jest wiele zburzonych domów. Wszystko jest rozbite, połamane, ziemię zalegają odłamki szkła. Wszystko jest mokre i śliskie. Przeszkodom jakby nie było końca. Po poligonie pełzną światła reflektorów. One wcale nie pomagają, wprost przeciwnie. Reflektory oślepiają. Naprzód! Ciemna piwnica. Drzwi wyrwane z zawiasów. Wszyscy na dół! Naprzód korytarzem! Przed nami woda... - '

Cala grupa w pełnym biegu, ani na chwilę nie zwalniając, rzuca się w lepką ciecz. Nagle rozbłyskuje oślepiające światło. Oni nie są w wodzie. Wszędzie jest krew! Krew po kolana, po pas, po pierś. Na ścianach i suficie kawałki zgniłego mięsa, zwały wnętrzności. Stopnie śliskie od śluzowatych kawałków mózgu. Młodzi żołnierze w niezdecydowaniu stanęli w korytarzu. Naprzód, takie syny! Czyjeś ręce spuszczają z łańcucha ogromnego psa. Wyjście jest tylko jedno. Tylko poprzez krew. Tylko w tę stronę, tam szeroki korytarz i schody prowadzące na górę...

Skąd wziąć tyle krwi? Z zakładów mięsnych.

Krwawy basen nie jest wcale trudno zrobić. Może być wąski i wcale nie głęboki. Powinien być za to kręty. Od góry powinien zakrywać go nisko zawieszony dach. Pomieszczenie w którym znajdować się ma krwawy basen nie musi być duże, ale do wnętrza należy wrzucić trochę przegniłych desek, belek, spękanych betonowych płyt. Nawet na ograniczonej przestrzeni można stworzyć wrażenie, że człowiek znajduje się w nie kończącym się labiryncie wypełnionym krwią. Przede wszystkim jak najwięcej załomów, dziur, nisz, ślepych korytarzy, drzwi.

Jeśli nie ma dostatecznie wiele krwi, można wykorzystać wnętrzności zwierząt zmieszane z krwią. Dno basenu nie powinno być równe. Dajmy szkolącemu się możliwość potknięcia się i skąpania w brunatnej cieczy po czubek głowy. Ale najważniejsze, żeby pierwszy trening przeprowadzić z grupą zupełnie młodych żołnierzy, którzy, trafiawszy do Specnazu, znajdując się w izolacji, nie mieli możliwości spotkania ze starszymi od siebie i otrzymania ostrzeżenia o tym co ich czeka. I jeszcze jedno - basen z krwią nie może być ostatnią przeszkodą tej nocy. Największy błąd to po przegnaniu ich przez basen, pozwolić się umyć i położyć się spać. Nie róbcie tego! W takim wypadku, krew będzie wspominana tylko jako straszny sen. A zatem niech pędzą i pędzą przez przeszkody.

Mordercze zajęcia powinny trwać i trwać. Naprzód i naprzód. Prowadźcie je cały ranek i cały dzień. Bez wody, bez jedzenia. Żołnierz nabiera wówczas nawyku nie dziwienia się żadnymi niespodziankami. Krew jest na jego rękach i ubraniu, krew chlupocze mu w butach, staje się czymś zwyczajnym. Tego dnia powinno być jeszcze wiele ognia, labirynty z kośćmi, psy, psy i znowu psy. Basen z krwią powinien być wspominany przez żołnierzy jako coś normalnego, kryjącego się w cieniu naprawdę ciężkich przeżyć.

W dalszym szkoleniu żołnierza można już nie wykorzystywać takich ilości krwi, ale powinien mieć on z nią stały kontakt. Pełznie pod drutem kolczastym. Czemu by na ziemi i drutach nie rozrzucić baranich wnętrzności? Niech czołga się po nich, a nie po ziemi. Żołnierz prowadzi ogień ze swego karabinu na strzelnicy. A może by tak rozrzucić wokół jego stanowiska kawałki gnijącego mięsa, których i tak nie można wykorzystać do jedzenia? Żołnierz skacze na precyzję lądowania. Przecież w punkcie lądowania można położyć (twarzą do dołu) naturalnych rozmiarów manekin ubrany w mundur Specnazu, zaplątany w porwany spadochron i zalany świńską krwią.

Wszystko to standardowe procedury Specnazu. Proste i efektywne. Żeby wzmocnić ich efekt instruktorzy stale tworzą sytuacje, w których żołnierz zmuszony jest zanurzyć ręce we krwi. Na przykład pokonuje przeszkodę, drapie się po gładkiej ścianie w górę. Podnosi rękę, chwyta się występu ściany lub parapetu śliskiego i lepkiego od krwi. Alternatywa: spaść w dół i połamać nogi (albo i skręcić kark), czy też chwycić się mocniej dwoma rękoma, podciągnąć się, podeprzeć się podbródkiem o brudny parapet, przenieść ciężar na jedną rękę, teraz puścić się i wskoczyć w okno. Żołnierz Specnazu nie spada w dół. Podciąga się i, cały zapaćkany krwią, ochryple klnąc, kontynuuje swój marsz - naprzód i naprzód.

Później do programu można włączyć także takie śmieszne ćwiczenie: złapać ciężarną kotkę, brzytwą rozciąć jej brzuch i policzyć ile miała kociąt. To ćwiczenie nie jest takie proste, jak mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Żołnierz nie ma rękawiczek, kotka drapie, a jemu nikt nie pomaga. Jako "instrument chirurgiczny" pozwalają mu wykorzystać tylko tępe i na dodatek połamane ostrze do golenia, można nim przez nieuwagę obciąć palce samemu sobie.


UWAGA: TEKST (jak to u Suworowa) TWORZĄCY MIT SPECNAZU - ALE PRZYJEMNIE SIE CZYTA :) ZA BARDZO NIE NALEZY SIE SUGEROWAC...


Fragment tekstu pochodzi z książki "Specnaz" Wiktora Suworowa - polecam tę książkę!




i drugi:



Trening żołnierza Specnazu: "Kukły"


UWAGA: TEKST (jak to u Suworowa) TWORZĄCY MIT SPECNAZU - ALE PRZYJEMNIE SIE CZYTA :) ZA BARDZO NIE NALEZY SIE SUGEROWAC...


Niebezpieczny jest ten, kto nie ogląda się za kobietą. Niebezpieczny jest ten, kto stara się pokazać, że go te rzeczy w ogóle nie interesują. Tacy właśnie bywają skrytymi sadystami i zabójcami.

Krawców nie należy do tej kategorii. Lubi pleć piękną (a kto nie lubi?) i nie czyni z tego tajemnicy. Lubi władzę - po cóż miałby się kryć ze swoją namiętnością? A lubi ją bardzo. Każdą władzę. Poczułem to, gdy po raz pierwszy zobaczyłem, jak bił "kukłę". Była to apoteoza siły i bezwzględnej władzy.

"Kukła" to człowiek. Człowiek do treningu. Gdy toczysz walkę ze swoim towarzyszem, wiesz z góry, że cię nie zabije. On też wie, że go nie zabijesz. Dlatego taka walka traci sens. Natomiast "kukła" może cię zabić, a i ciebie nikt nie zgani, jeżeli połamiesz jej żebra, albo przetrącisz kręgosłup.

Mamy odpowiedzialną pracę i ręka nie ma prawa nam zadrzeć w krytycznej chwili. I nie zadrży. Żeby nasi dowódcy byli o tym całkowicie przekonani, podsuwają nam do treningu "kukły". To nie myśmy wpadli na ten pomysł. "Kukła" była w użyciu już znacznie wcześniej, ale nazy­wano ją inaczej. W CzK mówiono o niej "gladiator", w NKWD - "wolontariusz", w SMIERSZ-u* [* W latach 1943-46 kontrwywiad wojskowy, podległy Ludowemu Komisariatowi Obrony Iprzyp. tłum.).] - "robinson", u nas - "kukła".

"Kukła" jest to przestępca, skazany na karę śmierci. Podeszłych wiekiem, chorych, słabowitych, tych, którzy za dużo wiedzą, likwiduje się zaraz po ogłoszeniu wyro­ku. Ale co silniejszych i krzepkich wykorzystuje się jesz­cze przed śmiercią dla wzmocnienia potęgi naszego pań­stwa. Krążą pogłoski, ze skazanych na śmierć posyła się do kopalni uranu. Bzdura. Uran wydobywają zwyczajni więźniowie. Skazanego na śmierć wykorzystuje się zna­cznie bardziej produktywnie. Na przykład robi się zeń "kukłę" w Specnazie, z pożytkiem dla obu stron. My możemy ćwiczyć kolejne chwyty, nie patyczkując się z przeciwnikiem, a dla niego to odroczenie każni.

Dawniej gladiatorów czy "kukieł" starczało dla wszystkich. Teraz brakuje. Wszystkiego u nas brak. A to mięsa, a to chleba, no i wreszcie zabrakło "kukieł". A zapotrzebowanie bynajmniej nie maleje - i powstaje wąskie gardło. Dlatego zaleca się w miarę ostrożne używanie "kukieł", by służyły jak najdłużej. Ta dyrektywa nie wpływa w istotny sposób na przebieg ćwiczeń. Tobie nie wolno partnera za bardzo kaleczyć, ale on nie ma żadnych hamulców. W każdej chwili może wpaść w furię. Nie ma nic do stracenia. Może ci śmiało kark ukręcić. Dlatego walka z "kukłą" przynosi stokroć więcej pożytku, niż ćwiczenia z instruktorem, albo kolegą. Zmagania z "kukłą" to prawdziwa walka, prawdziwe ryzyko.

W całym batalionie Specnazu tylko jeden wydzielony pluton zawodowców jest dopuszczony do treningu z "kukłami". Trzy zwyczajne kompanie dywersyjne nie mają w ogóle pojęcia o ich istnieniu. Pluton specjalny stacjonuje osobno, ukryty w Dubrowicy, wewnątrz karnego batalionu. Teren jest dobrze strzeżony i znalazło się tam miejsce dla "kukieł".

Krawców nie lubi darmo ryzykować, ale lubi władzę. Dlatego za każdym razem, gdy trafi do Dubrowicy, wkłada dres i idzie sam potrenować na "kukłach". Ćwiczy długo, zapamiętale. Twardziel.


UWAGA: TEKST (jak to u Suworowa) TWORZĄCY MIT SPECNAZU - ALE PRZYJEMNIE SIE CZYTA :) ZA BARDZO NIE NALEZY SIE SUGEROWAC...


Wszelkie prawa zastrzeżone! All Right Reserved. By Wiktor Suworow


Fragment tekstu pochodzi z książki "Akwarium" Wiktora Suworowa - polecam tę książkę!






-=[https://bundles.sfd.pl/../../buziaki/29.gif[/img]]=- SFD FIGHT CLUB -=[]=- SFD FIGHT CLUB -=[]=- SFD FIGHT CLUB -=[[img]../../buziaki/29.gif" alt="" />]=-
https://www.sfd.pl/topic.asp?whichpage=1&topic_id=91981 - strona klubowa Przyłącz się !
Żołnierzu doborowy, szkolisz się surowo, a Twoja broń jest dla Ciebie czymś najcenniejszym.
Zawsze dbaj o najlepszą kondycję fizyczną!

Nitorus Oxide Systems

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 3 Napisanych postów 376 Na forum 20 lat Przeczytanych tematów 4367


Krechet z Abakanem
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 3 Napisanych postów 376 Na forum 20 lat Przeczytanych tematów 4367


Krechet na treningu
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 3 Napisanych postów 376 Na forum 20 lat Przeczytanych tematów 4367


na kanikułach (OMON)
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 3 Napisanych postów 376 Na forum 20 lat Przeczytanych tematów 4367


z sobakami
1
Nowy temat Wyślij odpowiedź
Poprzedni temat

Kim byli dopdopowie?

Wiecej