Od dziecka trenowałam łyżwiarstwo, pózniej taniec.
Podczas rozciągania (próba szpagatu, sama w domu wiem nie powinnam) kolano mi strzeliło. Ból był straszny nogę musiałam miec zgiętą. Płacz i ból ustąpił po jakiś 15-20 minutach. Wstałam, kucałam i było ok. Rok pózniej podczas treningu już na sali, tancząc kolano znowu mi sie wykreciło i mnie powaliło na ziemie. Było gorzej, musiałam mieć usztywnioną nogę. Na następny dzień ledwo chodziłam, ale chodziłam sama bez kól. Ból minął jakoś po 1,5 tygodniu. 5 dni po urazie pojechałam do ortopedy ze zrobionym RTG który stwierdził : brak mazi w kolanie, jeść galaretki i tylko to, nic z kolanem nie jest.
Następny uraz nastąpił po tym w czasie ok. 7-9 mieś. Upadłam w domu, w łazience i powaliło mnie również. Chciałam wytrzymać ból i leżałam takze zgiętym kolanem. Wkońcu poczułam ze jest coś nie tak, kolano strasznie puchło i ból był mocniejszy niż kiedykolwiek. Doczołgałam się do łóżka, unieruchomienie nogi, masc itp. Kilka dni po tym pojechałam na kolejne RTG i USG, które praktycznie nic nie wykazały - napewno mam płyn w kolanie.
Poszłam do prywatnego ortopedy który na początku nie umiał powiedzieć co mi jest. Gdy zaczęłam mu tłumaczyć objawy, powiedział że to NAWRACAJĄCE ZWICHNIĘCIE RZEPKI. Zrobił punkcję i powiedział, że muszę mieć operację albo spróbować rehabilitacji.
Chodziłam na rehabilitację 1,5 mieś, do takowej sprawności by móc samej chodzić, bez kul ale ze stabilizatorem ponad 3 mieś.
Po rehabilitacji poszłam do tego ortopedy, stwierdził ze kolano dobrze rozpracowane i ze mogę powoli zacząć wrócić do sportu, ale ze stabilizatorem.
Wsiadłam na konia, na poczatku pobolewało, ale po kilku terningach było ok. Niestety po 4 chyba treningu wracajac do domu, robiąc kolację kolano wystrzeliło, ale nie powaliło na ziemie, trzymałam sie akurat krzesła.
Usiadłam, szybko aescin i żele chłodzące. Było ok, ale następnego dnia znowu horror nie mogę chodzic. Bolało mnie nie w kolanie a Z TYŁU KOLANA I NA ŁYDCE, nie mogłam stanąć na tej nodze bo czułam ból jakby miały mi te więzadła w kolanie zerwać się, jakbyt takie napięte.
Znowu przerwa jakieś 3 tyg minęły, uspokojiło się i zaczęło się blokowanie kolana. Pojechałam do innego ortopedy, który stwierdził że napewno musze mieć szybko operację i żebym jeszcze
rezonans zrobiła. Zrobiłam i nic nie wyszło. Spodziewałam się takiego opisu :
- płyn w kolanie
- coś z więzadłami
- zerwane troczki
- i coś z łąkotką
- ciała wolne
a wyszło :
- płyn w kolanie i że mam szczeline pękniecia w łąkotce.
Ten ortopeda teraz powiedział, że to nie możliwe bo całe kolano mi lata, musi być coś z troczkami, a więć rezonans nie za fajnie pokazał. Wiadomo bez ruchu kolano jest.
Co do blokowania to czuje ze przez ciało wolne, na bank.
Czuje, że jest ich minimalnie 2. Jedno jest wyczuwalne ręką (pdrazu pod skórą)to moge je przesunać, ale jedną czuję jest głębiej i bardzo się męczę.
SZUKAM KLINIKI, NAJLEPSZEGO LEKARZA Z POLSKI I ZAGRANICY. POMÓŻCIĘ!!