...
W dyskusji prowadzonej przez przedstawicieli różnych tradycyjnych sztuk walki pojawił się wątek o różnicach między wschodnim i zachodnim podejściem do treningu oraz różnych celach stawianych sobie przez ćwiczących. Wspomniano, że głównym celem uprawiania chińskich sztuk walki nie musi skuteczność bojowa, lecz np dobre samopoczucie.
To wcale nie wynika z różnic między wschodnim, a zachodnim podejściem. I tam mogą być różne podejścia, i u nas mogą być różne podejścia. Inaczej podchodzi do sztuki walki nastolatek zafascynowany 'skutecznością', inaczej czynny zawodnik określonej dyscypliny, a jeszcze inaczej ćwiczący rekreacyjnie człowiek w wieku średnim lub starszym.
Zaciekawiła mnie ta kwestia i zastanawiam się, czy to nie wynika z różnic kulturowych.
Nie przeceniałbym tych różnic. Czasem osoby zafascynowane Dalekim Wschodem, ale które nie znają go bliżej, mają tendencję do widzenia go w zupełnie nierealnej perspektywie. Przy czym ciekawe, że dokładnie tak samo mają Azjaci, zafascynowani Zachodem.
Bardzo często mówi się o pragmatyzmie Zachodu vs. idealizm Wschodu. A to jest totalnie relatywne. Np. Azjaci zafascynowani chrześcijaństwem potrafią widzieć to dokładnie na odwrót
Swego czasu rozmawiałem z południowokoreańskimi chrześcijanami. I czego się od nich dowiedziałem? Otóż według nich:
Azja jest pragmatyczna, nastawiona na konkrety, sprawy materialne. Natomiast Zachód jest według nich bardziej uduchowiony. :)
Czy nie jest to powiązane z tym, że np Chińczycy od dziecka mają wpojone, że ruch pozytywnie wpływa na zdrowie zarówno fizyczne jaki i psychiczne?
To nie takie proste. Oczywiście, gdy widzi się te tłumy ćwiczące każdego ranka różne rzeczy w parkach, na skwerach, na chodniku, na ulicy, to robi ogromne wrażenie.
Ale...
To wcale nie było tak masowe przed dojściem komunistów do władzy. Ta masowość zaczęła się w latach 50. To komuniści wdrożyli takie szerokie rzesze ludzi do uprawiania rozmaitych form ćwiczeń. Oczywiście rozmaite formy ćwiczeń dla zdrowia istniały w Chinach od dawna, ale często były uprawiane w środowiskach hermetycznych, na stosunkowo małą skalę. Umasowienie, które tak na nas robi wrażenie, to okazuje się zasługa komunistów.
Otóż władze, widząc, że państwa nie stać na finansowanie służby zdrowia w stylu zachodnim, stwierdziły, że trzeba położyć nacisk na prewencję. Stąd wprowadzenie porannej gimnastyki w zakładach pracy, propagowanie uproszczonych form taijiquan (tai chi) i innych form ćwiczeń. To właśnie w latach 50. termin qigong został przyjęty jako określenie tradycyjnych form ćwiczeń dla zdrowia. Także tradycyjna chińska medycyna uzyskała wtedy większe uznanie niż miała w czasach republikańskich (1911-1949), i powstała instytucja tzw. "bosonogich lekarzy" - takich bardziej felczerów, po krótkich przeszkoleniach z zakresu użycia kilku ziół i niektórych punktów akupunktury w najbardziej typowych przypadkach.
To, że dzisiaj widzimy tylu ludzi (w dużej mierze starszych) ćwiczących w parkach, to efekt tego, że zostali do tej aktywności wdrożeni w tamtych czasach.
Natomiast młodzieży ćwiczącej widzi się mniej. Młodzież fascynuje się raczej McDonaldsem, dyskoteką, karaoke.
Czy znawcy tematu mogą opisać jakie jest ogólne podejście Chińczyków do dbania o własne zdrowie?
Generalnie nie bardzo inne niż u nas. Pomijając kwestie wyjątkowe - jak umasowienie aktywności prozdrowotnej przez chińskich komunistów, to nie ma aż takiej różnicy. I w Europie były stare tradycje dbania o ciało - już od starożytnej Grecji, i maksyma "w zdrowym ciele zdrowy duch".
Podobne rzeczy były i tam i tu. I (poza wspomnianą "anomalią" spowodowaną przez chińskich komunistów) nie sądzę, żeby tam to było podkreślane bardziej niż w kulturze europejskiej. Trochę inne rozwiązania, natomiast jeśli chodzi o skalę, to raczej nie przypuszczam, żeby różnice były duże.
Jak dużą wagę Chińczycy przywiązują do zdrowego trybu życia, diety, używek i oczywiście aktywności fizycznej?
Jak już napisałem, pokolenia wychowane w ostatnich kilkudziesięciu latach (poza młodszymi) przywiązują stosunkowo dużą wagę do aktywności fizycznej służącej zdrowiu. Ćwiczenie 'dla zdrowia' jest bardziej w tych pokoleniach powszechne niż u nas.
Jeśli chodzi o używki, to alkohol działa na nich mocniej (jakieś tam kwestie genetyczne), więc piją go mniej. Herbaty wypijają hektolitry. Kawa jeszcze się szerzej nie przyjęła. Papierosy...
No z papierosami to jest tak, że kopcą jak cholera. Przy czym także słynni mistrzowie różnych systemów ćwiczeń zdrowotnych są równocześnie palaczami na skalę często dla nas nieprawdopodobną.
To zachodnich adeptów taijiquan czy qigong czasem niewymownie bulwersuje, gdy okazuje się, że wielki mistrz, którego uważali za prowadzącego niezwykle zdrowy tryb życia, dymi intensywniej niż elektrociepłownia bez filtrów kominowych :)
Oczywiście trzeba sobie zdawać sprawę z tego, że podczas gdy u nas propaganda antynikotynowa funkcjonuje już od dawna, tam jej jeszcze praktycznie nie ma. Natomiast koncerny tytoniowe swobodnie prowadzą reklamę na wielką skalę.
A większość słynnych mistrzów przełomu XIX i XX wieku była nałogowymi opiumistami.
Zmieniony przez - dacheng w dniu 2011-02-02 15:54:58