Witam, witam
Nowy dzień. Ketonów chyba nie ma. Pasek waha się pomiędzy śladowymi ilościami, a zerem. To ważny moment, bo pojawienie się ketonów do znak-sygnał do dwudniowego podładowania się węglami (podładowania, a nie nawpierniczania się pizzy i makronu
)
Samopoczucie wspaniałe. Dolegliwości fizycznych brak. Wstałem rześki i jędrny. Cyferki na wadze sprowadzają oszołomienie. Podzielę się w niedzielę, po - mam nadzieję - podładowaniu. Chociaż nie bardzo mi się spieszy do ładowania. Jakoś tak mi to mięso i tłuszcz podchodzą w całej rozciągłości.
Mam tylko wątpliwości. Od poniedziałku, po treningach ładuję
BCAA (wcześniej to wiecie... znacie mój niepoważny stosunek do supli... brałem tylko jak miałem pod ręką i tylko po treningu, po którym wracałem do domu na miękkich nogach) Super jest. Czuję jak mnie to regeneruje, wypoczywam itp. ale czy to nie powstrzymuje ketozy? Sam nie wiem.
Martwi mnie również brak oznak wskazujących na pracę mojego układu trawiennego. Boję się poważnej wizyty w WC... Sąsiedzi mogą pomyśleć, że kogoś mordują. Niby zwiększyłem ilość błonnika rano i chyba będę go brał również wieczorem, ale problem jakiś tam jest. Chociaż cisza w eterze niepokojąca.
Grunt, że dieta działa bez smalcu. Może drugi tydzień zrobię na smalcu. Dla porównania i podbicia efektów, bo będą prawdopodobnie nieco gorsze (czytaj: nie tak absurdalnie wysokie jak obecnie - nie będę już miał tyle wody do stracenia) No i drugi tydzień ma tylko cztery dni tłustego
Dzisiaj godzinka lajciku z kulami i bieganie (nieco mocniej chyba - jak jest siła, to czemu się nie przegonić?)