Siema, macie cos takiego na redukcji, ze co jakis czas macie wielka chec na slodycze? Ja np. co niedziele wpycham w siebie naprawde spore ilosci tego gowna bo nie moge wytrzymac. Dzisiaj juz od rana zdazylem zjesc 3x knopers, kitcat bialy, michalki biale, ale wczesniej normlane sniadanie zapodalem, tj. chleb razowy i pasta z tunczyka. Powiem tyle, jem tak tylko w niedziele bo niedziela to jest moj
cheat day, ale zastanwai mnie to czy troszke nie zadaleko to poszlo objadajac sie taka iloscia slodyczy. Robiac redukcje teraz, nie zauwazylem, zeby takie objadanie sie w czyms mi przeszkadzalo. Przez ta nieszczesna niedziele mam taka motywacje na caly tydzien, ze nie zjem nic, pozatym co w dzienniku, doslownie nic. Byc moze moglbym wygladac duuuzo lepiej niz w tej chwili, ale powiem sczerze, ze i tak jestem w zyciowej formie.
Konkretnie w temacie chodzilo mi o to, zebyscie napisali czy tez macie takie napady, i czy duzo wtedy w siebie wpychacie slodkosci. Mysle, ze na masie bd mial spokoj z takimi napadami bo jak wiadomo podaz cukrow bedzie znacznie wyzsza niz w tej chwili.